Naborowski „Na toż” — kulinarny problem

Barok, Literatura   

Tytuł niniejszego artykułu może się wydać cokolwiek żartobliwy, co nie zmienia faktu, że problem interpretacyjny związany z wierszem Na toż istnieje. Niby błahy, bo dotyczy tylko jednego wersu, ale z drugiej strony poważny, skoro nawet autorzy podręcznika do liceum Zrozumieć tekst — zrozumieć człowieka chyba niezbyt dobrze zinterpretowali ten fragment. Chodzi konkretnie o słowa:

Karmia byt nasz godziny, która leci snadnie […]1

Aby dojść do właściwego znaczenia tego wersu, proponuję zabawić się w detektywów. Ale w istocie będzie to coś więcej niż zabawa, bowiem przebieg naszego „śledztwa” pokaże przy okazji, przed jakimi problemami stają edytorzy i komentatorzy tekstów staropolskich.

Przedmiotowy ustęp autorzy jednego z podręczników tłumaczą w ten sposób:

godziny są karmą, którą łatwo spożywamy

Nie twierdzę, że to tłumaczenie nie ma sensu. Owszem, jeśli uznamy, że karmia to karma, a nie ma powodu, byśmy takiego założenia przyjąć nie mogli, i że zaimek która odnosi się właśnie do wyrazu karmia, to ta interpretacja wydać się może poprawna, tym bardziej że autorzy podręcznika znajdują jej uzasadnienie w kolejnym wersie:

[…] Więcej się ten nie wraca, kto z regestru spadnie […]

do którego umieścili przypis o treści:

Regestru — rejestru; mowa o przydziale „karmy”.

Logiki tej interpretacji odmówić nie sposób, jednak — z całym szacunkiem dla autorów tego skądinąd naprawdę dobrego podręcznika — nie do końca trafia do mnie takie tłumaczenie. Przede wszystkim dlatego, że nie uwzględnia ono innych aspektów składni analizowanej wypowiedzi. Owszem, frazę karmia […] godziny możemy przetłumaczyć jako godziny są karmą, gdyż jesteśmy w stanie wskazać w wielu utworach barokowych konstrukcje, w których funkcję orzecznika w wypowiedzeniach eliptycznych pełni rzeczownik w mianowniku, a nie — jakbyśmy się mogli spodziewać, biorąc pod uwagę obecną normę językową — narzędniku. Przykład? A chociażby słynny fragment z sonetu IV Mikołaja Sępa Szarzyńskiego:

Pokój — szczęśliwość, ale bojowanie
Byt nasz podniebny.

Sens: Pokój jest szczęśliwością (szczęściem), ale bojowanie jest naszym bytem (życiem). Podobnie tu: karmia […] godziny = godziny są karmą. I można by na tym poprzestać, gdyby nie słowa byt nasz, które rozbijają strukturę zdania. Przypomnijmy, że brzmi ono:

Karmia byt nasz godziny, która leci snadnie […]

Jeśliby miało ono mieć wyżej wyłożony sens, ustęp ten winien brzmieć: Karmia bytu naszego godziny, co znaczyłoby, że godziny są pokarmem dla naszego życia. Wtedy nie miałbym żadnych wątpliwości, iż zaproponowana w podręczniku wykładnia jest właściwa. Jednak pojawiająca się przy tej interpretacji niespójność składniowa sugeruje, że należałoby poszukać innych rozwiązań.

Może więc słowo karmia wcale nie znaczy karma? Może jest tu błąd? Błąd bardzo często występujący, a polegający na „zjedzeniu” (może to brzmi niezbyt elegancko w tym tekście, ale wpisuje się w obecną w naszych rozważaniach metaforykę kulinarną) ogonka? Może nie Karmia byt nasz godziny, ale Karmią byt nasz godziny? Pięknie! Wszystko się zgadza pod względem składniowym, sens również został zachowany! Trafiliśmy? A figa z makiem (znów te kulinaria…)! Pojawia się bowiem kolejny problem. W powstałym w ten sposób zdaniu Karmią byt nasz godziny, która leci snadnie nie zgadza kategoria gramatyczna liczby — podmiot i orzeczenie w zdaniu głównym występują w liczbie mnogiej, a zdanie podrzędne przydawkowe, odnoszące się do podmiotu zdania głównego, rozpoczyna się zaimkiem wprowadzającym w liczbie pojedynczej. Tak być oczywiście nie może. Gdyby autor napisał: Karmią byt nasz godziny, które lecą snadnie, wszystko byłoby w należytym porządku. Ale tak nie napisał. Więc znów weszliśmy na mylną drogę…

Są jeszcze inne możliwości. Można by przyjąć, że wyraz karmia jest czasownikiem oznaczającym wielokrotne wykonywanie czynności. Już wyjaśniam, co mam na myśli. Spójrzmy na podobne czasowniki — te po prawej stronie sygnalizują, że oznaczana czynność ma charakter powtarzalny (aczkolwiek w obecnych czasach rzadko zachowujemy to rozróżnienie i we wszystkich kontekstach raczej stosujemy czasowniki z lewej strony, ale pamiętajmy, że utwór pochodzi z XVII wieku):
chodzichadza
mówimawia
kroikraja
karmikarmia!
Cudnie! Karmia byt nasz godziny […], czyli karmi je w sposób powtarzalny. Sens jest, ale… Znów nie zgadza się składnia. Gdyby autor taki sens miał na myśli, winien był napisać: Karmia byt nasz godziny, które lecą snadnie […]. To już przerabialiśmy. Ponownie więc obeszliśmy się smakiem (znów o żarciu…) znalezienia rozwiązania zagadki.

Coraz bardziej spragnieni (Co się ze mną dzieje? Jak nie o jedzeniu, to o piciu myślę…) rozwiązania, zmuszeni jesteśmy wrócić do początku i interpretacji, w myśl której wyraz karmia znaczył karma. Wiem, odrzuciliśmy ją, ale może zbyt pochopnie? Powodem była niemożność uzgodnienia interpretacji z gramatycznym kształtem zdania. Cóż, może jednak, sugerując się intencją autorów podręcznika, coś pominęliśmy? Jeszcze raz przypomnijmy analizowany fragment:

Karmia byt nasz godziny, która leci snadnie […]

Może dałoby się inaczej przyporządkować sobie wyrazy? Czy koniecznie godziny muszą być wspomnianą karmą? A może to byt nasz jest karmą? Czyją? Oczywiście godziny. Niekoniecznie jednej. Wyraz godzina może mieć tu bardziej ogólne znaczenie — czas. W końcu godzina to pewien odcinek czasu, a zabieg stosowania nazwy części pewnej całości na określenie owej całości jest znany w literaturze od wieków i określany jest nazwą „synekdocha”. Wspomnieliśmy już o tym, że konstrukcje z orzecznikiem wyrażonym rzeczownikiem w formie mianownika nie były w owych czasach niczym szczególnym. Rzekłbym nawet, że stanowiły normę. Czyli byt nasz (kto? co?) jest karmą godziny (kogo? czego?). Godziny, która leci snadnie! Proszę zauważyć, że udało nam się, pozostając w zgodzie z wiedzą na temat języka, ustalić taką interpretację, która po pierwsze — ma sens, a po drugie: — nie koliduje ze strukturą gramatyczną zdania. A jeśli tak, to oczywiście tej interpretacji przyznać należy bezwzględnie pierwszeństwo!

Odwróciliśmy więc sytuację o 180 stopni! To nie my karmimy się godzinami, ale one (czyli, mówiąc ogólnie, czas) karmią się nami! Co w takim razie z kolejnym wersem? Przypomnijmy:

[…] Więcej się ten nie wraca, kto z regestru spadnie […]

Nie może on być już interpretowany w sugerowany w podręczniku sposób. I nie musi. A gdzie jest powiedziane, że na pewno mowa tu o przydziale karmy? Nie w samym tekście, a w jego interpretacji. A jeśli podważyliśmy tamtą interpretację, to i jej konsekwencje też obalamy. Spaść z rejestru może po prostu znaczyć umrzećwięcej się ten nie wraca, kto umrze. Ma sens? Ma. Sprzeciwia się naszej interpretacji? W żaden sposób.

Pozostaje pytanie, która z interpretacji lepiej odpowiada treści całego utworu. Kluczowe tu będą dwa wersy poprzedzające bezpośrednio analizowany przez nas tak dogłębnie fragment:

Żaden dzień i godzina bez szkody nie bywa
Człowieku, który ze dniem zarówno upływa.

Ich sens jest taki, że każdy dzień, każda godzina przynoszą człowiekowi szkodę. Człowiekowi, który upływa (ten czasownik ewidentnie odnosi się do człowieka, nie do dnia ani godziny). Upływa, czyli pozostaje go coraz mniej. A dlaczego pozostaje mniej? Ano dlatego, że jest zjadany przez czas! Analizowany przez nas wers dopełnia więc dwa wersy go poprzedzające. Gdyby przyjąć interpretację autorów podręcznika, okazałoby się, że jest ona niespójna z sensem dwóch wcześniejszych wersów. Bo jak to może być, że człowiek ponosi szkody ze strony czasu, podczas gdy sam się nim żywi? Owszem, moglibyśmy tłumaczyć tę sprzeczność umiłowaniem poetów barokowych do paradoksów, ale nie w tej sytuacji, gdy wszystko inne świadczy na korzyść naszej interpretacji.

Tak więc rozwiązaliśmy „kulinarną” zagadkę w wierszu Naborowskiego. Trochę to trwało, ale właśnie na tym polega praca interpretatorów tekstów — na analizie mocnych i słabych stron kolejnych teorii mogących wyjaśnić znaczenie dzieł lub ich fragmentów…

A teraz pozwolicie, Drodzy Czytelnicy, że sam pójdę się pożywić…


1 D. Naborowki, Na toż, cyt. za: http://staropolska.pl/barok/D_Naborowski/wybor_23.html. (wróć)

10 komentarzy do “Naborowski „Na toż” — kulinarny problem”

  1. Adam1976 stwierdza:

    Świetna interpretacja tekstu, który juz w kilku podręcznikach ma bezsensowne przypisy. Dziękuję za wyjaśnienie sensu tekstu.

  2. :) stwierdza:

    analiza fachowa i dowcipna. chapeau bas!

  3. mari stwierdza:

    bardzo mi się tu podoba, będę zaglądać. jedno pytanie – snekdocha, a nie metonimia?

  4. Łukasz Rokicki stwierdza:

    @ mari
    Jedno i drugie. A mówiąc dokładniej: każda synekdocha jest jednocześnie metonimią.
    Metonimia jest pojęciem bardzo ogólnym i może wskazywać różnego rodzaju związki między pojęciami (miejsce, materiał, przyczyna i in.). Synekdocha jest natomiast szczególnym rodzajem metonimii, gdyż opiera się na ściśle określonym typie zależności: część zamiast całości (lub odwrotnie).
    Być może wyjaśnię to kiedyś dokładniej w odrębnym artykule.

  5. ~jednorazowy'94 stwierdza:

    Oby więcej takich nauczycieli;)!!! Jestem uczniem warszawskiego liceum i żałuję, że nie trafiłem na takiego polonistę..
    Pozdrawiam!

  6. Babcia gimnazjalisty stwierdza:

    Gratuluję Panu,
    szukałam dzisiaj wiadomości dla mojego wnuka gimnazjalisty,który biedzi się nad „barokowym opisem zimy”, a znalazłam przy tej okazji taki cudowny tekst o „konstrukcji z orzecznikiem wyrażonym rzeczownikiem w formie mianownika”!
    Radość czytać i podziwiać ten wspaniały, logiczny wywód! Chcę się tylko upewnić, czy do końca dobrze Pana zrozumiałam:

    „byt nasz” (kto? co?) KARMIA (czasownik wskazujący na czynność powtarzalną), co znaczy – JEST KARMĄ (dzisiaj powiedzielibyśmy JEST POKARMEM)- godziny (kogo? czego?). „Godziny, która leci snadnie”, (tzn. CZASU UPŁYWAJĄCEGO nieubłaganie SZYBKO).Czy tak?

    Dziękuję,
    Babcia gimnazjalisty, n.b.prawnik z zawodu

  7. Łukasz Rokicki stwierdza:

    Dziękuję. To miłe, że ktoś, kto szukał czegoś innego, zdecydował się przeczytać tekst. A jeśli prawnik chwali za logikę, to tym bardziej się cieszę.
    Tak, ale nie do końca. Czasownik karmia wymagałby składni Karmia byt nasz godziny, które lecą snadnie. Poza tym wszystko się zgadza. Wyraz Karmia oznacza karmę, a fraza karma byt nasz (zamieniłem tylko wyraz karmia na obecną formę) oznacza byt nasz jest karmą (podobnie jak pokój szczęśliwość znaczy pokój jest szczęśliwością).

    Swoja drogą, w najnowszym wydaniu ten przypis jest już poprawiony:

    nasz byt jest karmą godziny, która szybko upływa

    Szkoda tylko, że nie poprawili kolejnego przypisu — tego, który dotyczy regestru. Już lepiej by było, gdyby autorzy napisali, że regestr znaczy menu — przynajmniej byłaby w tym jakaś spójność. A powinni po prostu napisać, że spaść z regestru oznacza po prostu umrzeć (taka metafora). Może w kolejnym wydaniu poprawią?

  8. Mufinka stwierdza:

    Wielkie brawa za tak logiczną interpretację!

  9. Ela stwierdza:

    Dzień Dobry, jak zrozumieć tytuł wiersza? Dlaczego akurat „Na toż”? Pozdrawiam serdecznie.

  10. Łukasz Rokicki stwierdza:

    @ Ela
    Wiersz Na toż występuje w zbiorze poezji Naborowskiego bezpośrednio po wierszu Krótkość żywota. Na toż znaczy o tym samym. W związku z tym Naborowski tym tytułem sygnalizuje, że ten wiersz będzie o tym samym co poprzedni, czyli w tym wypadku również o krótkości żywota. W ten sam sposób tytułu Na toż używał J. Kochanowski, gdy pisał drugą fraszkę na ten sam temat co opublikowana bezpośrednio przed nią.

Zostaw komentarz

Silnik: Wordpress - Theme autorstwa N.Design Studio. Spolszczenie: Adam Klimowski. Modyfikacja: Łukasz Rokicki.
RSS wpisów RSS komentarzy