Chociaż o Dziadach Mickiewicza napisano już wiele, dzieło to nadal pozostaje dla czytelników i badaczy pełne zagadek. Jedną z nich jest status ontologiczny Gustawa, bohatera IV części dramatu. Na pytanie, kim jest Gustaw, próbowało odpowiedzieć wielu z nich, lecz udzielane odpowiedzi były zwykle niekompletne. Najrzetelniejszym opracowaniem dotyczącym tego tematu jest artykuł Wacława Borowego Zagadkowość w kompozycji Dziadów1. Autor zestawia w nim wydobyte z tekstu wskazówki, lecz zauważając, że istnieją między nimi niedające się pogodzić sprzeczności, zmuszony jest skonstatować:
Gustaw nie jest duchem człowieka żywego.
Gustaw nie jest upiorem.
Czymże więc jest?2
Skoro nie da się problemu rozwiązać, trzeba go ominąć, toteż Borowy sugeruje, że cała IV część Dziadów to wielka wizja senna3 — wszystko to po prostu śni się Pasterce. Jest to rozwiązanie bardzo wygodne, gdyż wszystkie występujące w dziele sprzeczności pozwala tłumaczyć swoistą logiką snu. Niestety, argumenty, które na poparcie swej tezy przytacza badacz, nie są — mówiąc bardzo oględnie — z rodzaju tych „nie do odparcia”.
Niewątpliwie postać Gustawa stanowi zagadkę, a odpowiedź na pytanie, kim jest Gustaw, należy do wyjątkowo trudnych zadań. Czy możliwe jest jednoznaczne rozstrzygnięcie postawionej kwestii? Spróbujmy zmierzyć się z tym wyzwaniem w dalszej części artykułu.
Parada dwuznaczności
Zacznijmy od początku. Gdy Pustelnik (bo tak jest nazywany tajemniczy gość aż do momentu, gdy pozwala się rozpoznać gospodarzowi) przybywa do chaty Księdza, domownicy modlą się:
Za tych spółchrześcijan dusze,
Którzy spomiędzy nas wzięci
Czysccowe cierpią katusze.
[w. 6 — 8]4
Może to być przypadkowa zbieżność, a może też być zamierzona wskazówka, że mający za chwilę przybyć gość jest przybyszem ze świata zmarłych. Tego nie wiemy, ale didaskalia dają dodatkową wskazówkę — w pomieszczeniu palą się trzy światła (dwie świece na stole i lampka przed obrazem Najświętszej Panny). Ten fakt może stanowić pewien trop, gdyż według ówczesnych wyobrażeń ludowych właśnie trzy światła miały właściwość przyciągania duchów. To jednak zdecydowanie za mało, by uznać, że Gustaw jest duchem, który z takowego „zaproszenia” skorzystał.
Znacząca wydaje się postawa dzieci, które w przybyszu bez zawahania rozpoznają trupa. A przecież to właśnie dzieciom, jako osobom bliższym natury, bo nieskażonym „grzechem” racjonalizmu i sceptycyzmu, romantycy przypisywali szczególne możliwości postrzegania rzeczy niezauważanych przez dorosłych i łatwiejszego wchodzenia w relacje ze światem nadprzyrodzonym (przekonanie to znalazło bardzo wyraziste odbicie w Królu Olch Goethego). W takim razie może ich zdanie należałoby potraktować szczególnie? Niestety, postawa Gustawa potęguje niepewność czytelnika. Tajemniczy gość najpierw potwierdza przypuszczenia dzieci:
Trup… trup!… tak jest, moje dziecię.
[w. 17]
by im zaraz potem zaprzeczyć:
Umarły!… o nie! tylko umarły dla świata!
Jestem pustelnik, czy mnie rozumiecie?
[w. 19 — 20]
Tak więc na przestrzeni czerech wersów Gustaw podaje dwie pozornie wykluczające się informacje na swój temat! Ale to nie jedyna niekonsekwencja w tym zakresie. Tajemniczy przybysz podaje się za człowieka z krwi i kości, za pustelnika, co nie przeszkadza mu poinformować Księdza, że był już w jego chacie trzy lata wcześniej — „przed śmiercią”. Ale i to stwierdzenie niewiele wnosi, gdyż Pustelnik rozróżnia trzy rodzaje śmierci. Pierwszym z nich jest śmierć „pospolita”, której każdy musi doświadczyć. Polega ona na ustaniu procesów życiowych — ciało umiera, dusza żyje nadal, tyle że w innym wymiarze. Drugi rodzaj śmierci to śmierć „dla świata”, która polega na zamknięciu się człowieka we własnej rzeczywistości duchowej, na całkowitym odseparowaniu świadomości od realiów otaczającego świata. Tą śmiercią umierają zbytnio zaangażowani w uczucie kochankowie. O trzecim rodzaju śmierci Pustelnik mówi najmniej, wspomina tylko, że jest to „śmierć wieczna”. Dalej stwierdza zaś:
Biada, biada człowiekowi,
Którego ta śmierć zabierze!
Tą śmiercią może ja umrę, dzieci;
Ciężkie, ciężkie moje grzechy!
[w. 467 — 470]
Nie jest to, jak chciałby tego Borowy, dowód, że przybysz może być człowiekiem żywym, który dopiero oczekuje na śmierć.5 Pustelnik przecież słowami „może ja umrę” nie stwierdza faktu, lecz wyraża przypuszczenie… Nie mówi więc o śmierci „pospolitej”, o której już zresztą wspominał wcześniej, gdyż tamta dotyczy każdego bez wyjątku i jej nadejście jest pewne. „Śmierć wieczna” jawi się tu jako kara za grzechy polegająca na wiecznym potępieniu lub nawet unicestwieniu duszy.
I bądź tu mądry, czytelniku. Najpierw Gustaw sugeruje, że już umarł, potem przypuszcza, że może umrze. Tyle że mówi raczej o dwóch różnych rodzajach śmierci. W zasadzie jedyne logiczne wytłumaczenie jest takie, że Gustaw zmarł śmiercią pospolitą, a do chaty Księdza trafił jako duch błądzący i jako taki „nie wiedział, jaki nań padnie ostateczny wyrok losu”6.
Przybysz nie chce ujawnić swej tożsamości. Nie potrafi nawet (lub nie jest w stanie) określić, skąd przybył. Ogranicza się do enigmatycznych odpowiedzi w stylu:
Idę z daleka, nie wiem, z piekła czyli z raju,
I dążę do tegoż kraju.
[w. 35 — 36]
Oczywiście należałoby się zastanowić, czy mowa tu o prawdziwym piekle i raju czy też używając tych nazw, Gustaw po prostu metaforycznie określa swój dotychczasowy los doczesny? Jeśli jednak stwierdza, iż podąża tam, skąd przyszedł („dążę do tegoż kraju”), to przypuszczać należy, że jednak ma na myśli zaświaty — niekoniecznie piekło lub raj (w końcu nie stwierdza jednoznacznie, czy stamtąd przychodzi, lecz sugeruje że jest gościem z innego świata). Równie dobrze może mówić o czyśćcu lub innym miejscu, którego nie przewiduje chrześcijańska eschatologia. Dlaczego jednak nieco dalej prosi:
Pokaż… Wszak dobrze wiesz do śmierci drogę?
[w. 86]
Skoro Gustaw jest duchem, dlaczego pyta o drogę do śmierci? Jako umarłemu taka informacja nie jest mu do niczego potrzebna. Ta wypowiedź bardziej by pasowała do człowieka żywego. Ale gdy Ksiądz porównuje życie do gościńca, Gustaw wykrzykuje:
Ach, tak prędko przebiegłem gościniec tak długi!
[w. 901]
Nie wiemy jednak, jak oceniać wagę jego słów. Mógł w ten sposób stwierdzić, że już umarł, ale równie dobrze mógł te słowa wypowiedzieć jako człowiek, dla którego życie skończyło się w sensie metaforycznym, np. dlatego, że świata już nie widział poza swoim cierpieniem, albo też jako człowiek, który przeczuwa, że oto nadchodzi kres jego żywota…
Niepokoić może fakt, że Gustaw zachowuje się tak, jakby na coś czekał — ciągle spogląda na zegar. Wraz z wybiciem dziesiątej nasz bohater zdaje się przytomnieć. Rozpoznaje swego dawnego opiekuna, ściska się z nim i ponownie zapowiada swoją śmierć:
Ojcze, jeszcze ściskać mogę!
Bo potem… wkrótce… zaraz pójdę w kraj daleki!
Ach, i ty będziesz musiał wybrać się w tę drogę,
Uściśniemy się wtenczas, ale już na wieki!
[w. 735 — 738]
Niewątpliwie mówi w tym miejscu o zaświatach (to jedyna droga, w którą musi udać się człowiek). Skoro zaś, jak stwierdziliśmy wcześniej, cel jego drogi jest zarazem punktem wyjścia, wynikałoby z tego, że Gustaw jest gościem z „tamtego świata”.
Gustaw najwyraźniej nie może doczekać się tej podróży — aż rwie się do popełnienia samobójstwa, co sugerowałoby, że jest on jednak żywy. W końcu przebija się nożem, lecz nie umiera. Następnie wygłasza przerażonemu Księdzu przesłanie z zaświatów i znika. Te ostatnie fakty sugerowałyby, że Gustaw jest duchem. Można jednak znaleźć w tekście wiele miejsc temu przeczących. Większość z nich przytacza Borowy, nie są one jednak tak jednoznaczne, jak mogłoby się wydawać.
Czy Gustaw jest żywym człowiekiem?
Zaraz po przybyciu do chaty Księdza Gustaw przedstawia się jako „umarły dla świata”, trudno jednak powiedzieć, co dokładnie ma na myśli. Może chodzi o to, że jako pustelnik stracił kontakt ze światem i ludźmi, zamknął się w rzeczywistości duchowej, czyli umarł śmiercią drugiego rodzaju (w rozumieniu jego wcześniejszej, wyżej zanalizowanej wypowiedzi o różnych rodzajach śmierci). Gdyby zaś przyjąć, że Gustaw jest duchem, słowa te nabrałyby nowej treści. Mogłyby służyć stwierdzeniu, że życie nie kończy się wraz ze śmiercią, że po ustaniu procesów życiowych człowiek przechodzi na inny poziom egzystencji. Tak czy inaczej, stwierdzenie „umarły dla świata” może być odczytane na dwa sposoby, toteż niczego nie dowodzi. Można też przyjąć, że słowa te mają tylko uspokoić przestraszone przybyciem dziwnego gościa dzieci i uśpić czujność Księdza, by ten nie domyślił się za wcześnie, z kim ma do czynienia.7
Nie jest też wskazówką wypowiedź Gustawa dotycząca możliwości osiągnięcia szczęścia w zaświatach:
Chyba tam! gdy nad podłym wzbijemy się ciałem,
Złączy się znowu jedność, dusza z duszą zleje
[w. 268 — 269]
Na pozór brzmi to jak wyznanie człowieka żywego. Zauważmy jednak, że pod koniec dramatu Gustaw jeszcze raz mówi o tym samym:
Długo jeszcze po świecie błąkać się potrzeba,
Aż ją Bóg w swoje objęcie powoła;
Natenczas śladem lubego anioła
I cień mój błędny wkradnie się do nieba.
Warunkiem zaznania wspólnego szczęścia na tamtym świecie jest śmierć obojga kochanków. Nieprzypadkowo w pierwszym z przywołanych fragmentów Gustaw używa liczby mnogiej. W drugim natomiast precyzuje, że nie stanie się to, dopóki jego ukochana nie opuści tego świata. Wówczas i jego dusza będzie mogła podążyć jej śladem. Może więc Gustaw odszedł już ze świata żywych, a teraz czeka na śmierć ukochanej? A może, co jest o wiele mniej prawdopodobne (zauważmy, że Gustaw mówi o konieczności śmierci ukochanej, co sugeruje, że warunek jego własnej śmierci został już spełniony), oboje jeszcze nie odeszli z tego świata? Niestety, powyższe fragmenty znów niczego nie wyjaśniają w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości.
Wątpliwej jakości argumentem mającym świadczyć, że Gustaw jest gościem „z tamtej strony”, są jego słowa:
Przed nieszczęśliwym, ach, wszystko ucieka,
Jakby przed straszydłem z piekła!
[w. 333 — 334]
Słowo „jakby” niedwuznacznie wskazuje, że Gustaw przyrównuje się, owszem, do „straszydła z piekła”, w żaden jednak sposób nie sugeruje nawet, jakoby miał nim być. Wręcz przeciwnie. Przyznaje tylko, że jest nieszczęśliwy. Ale nie jest też nigdzie powiedziane, że tylko człowiek żywy może być nieszczęśliwy… Wcześniej przecież Gustaw stwierdził, że nie wie, czy przychodzi z piekła czy z raju. Jeśli faktycznie mówił wtedy o zaświatach, to może jest nieszczęśliwym duchem, w którego sprawie wyrok jeszcze nie zapadł albo który czeka dopiero na to, co mu ostatecznie przeznaczono? Prawda jest taka, że niniejszego fragmentu w ogóle nie powinno się brać w tym momencie pod uwagę, gdyż porównania (a nim jest właśnie cytowana wypowiedź) ze swej natury mają nikłą wartość informacyjną.
Mocnym argumentem wydają się słowa, które wypowiada Gustaw, wskazując na serce:
Tak, póki żyję, te iskry nie zgasną!
[w. 663]
Jeśli jednak dusza nie umiera wraz z ciałem, Gustaw ma prawo wciąż uważać się za żywego, tym bardziej że słowa te odnoszą się do zapalonej „okiem ziemianki” iskry bożej, która jest własnością duszy, nie ciała. A dusza jest przecież nieśmiertelna (przynajmniej do pewnego momentu, o którym mówił wcześniej Gustaw, wskazując trzeci rodzaj śmierci).
Tak więc wypowiedzi Gustawa, przynajmniej te, które miałyby wskazywać, że jest on człowiekiem żywym, nie świadczą o niczym, gdyż można je rozumieć na dwa sposoby. Może lepiej byłoby przyjąć, że
Gustaw jest duchem?
O ile słowa:
Żywy, o nic przed nikim nie umiałem żebrać,
Żebrać litości nie będę umarły!
[w. 1095 — 1096]
albo
Życie moje ścisnąłem w krótkie trzy godziny
I znowu wycierpiałem dla twojej przestrogi.
[w. 1246 — 1247]
można rozumieć dwuznacznie (bardzo łatwo przypisać je zarówno duchowi, jak i człowiekowi żywemu), o tyle już stwierdzenie:
Nie! nie mogę zapomnieć o niej i umarły.
[w. 1103]
wydaje się mocnym argumentem. Jeśli jednak uświadomimy sobie, ilekroć sami używamy czasu teraźniejszego w zastępstwie innych czasów, powinniśmy spojrzeć na te słowa z większym dystansem i nie przypisywać im roli rozstrzygającej.
Są jednak w wypowiedziach Gustawa stwierdzenia, które paść mogą tylko z usta ducha:
Już ogarniony wieczności otchłanią
Doczesnym pogardzam szałem…
[w. 1100 — 1101]
albo
Taką bronią po dwakroć zostałem przebity…
Taką bronią za życia są oczy kobiety,
A po śmierci grzesznika cierpiącego skrucha!
[w. 1149 — 1151]
O ile w przypadku pierwszej z nich moglibyśmy mieć jeszcze jakiekolwiek zastrzeżenia (można od biedy przyjąć tłumaczenie, że Gustaw czuje się „ogarniony wieczności otchłanią”, gdyż ma świadomość, że dochodzi kresu żywota), o tyle z drugiej wynika, że Gustaw jest bez wątpienia duchem. O ile większość dotychczas cytowanych można było przypisać i duchowi, i człowiekowi żywemu, tu już takiej możliwości nie ma — Gustaw jednoznacznie stwierdza, że jest umarłym grzesznikiem.
Gustaw, jak na ducha przystało, nie zjawia się bez powodu. Ma on przede wszystkim przekonać Księdza do przywrócenia obrzędu Dziadów:
Jednak proszą przeze mnie, i ja szczerze radzę,
Przywróć nam Dziady.
[w. 1171 — 1172]
Gustaw nie prosi o to nie tylko dla siebie, lecz również dla tych, którzy go przysłali. Używa przecież liczby mnogiej, zaliczając się w ten sposób do tych, którym obrzęd ma służyć, czyli zmarłych. Owszem, w innym fragmencie pozornie wyłącza się on z tej wspólnoty:
Ja! nic nie potrzebuję, jest potrzebnych tylu!
[W. 1212]
Nie znaczy to jednak, że skoro niczego nie potrzebuje, nie jest duchem. Owszem, w II części dramatu przychodzące na obrzęd duchy wyrażały zwykle jakieś potrzeby, ale też nie wszystkie (widmo złego pana nie może otrzymać pomocy i ma tego pełną świadomość). Być może akurat Gustawowi ani Ksiądz, ani żaden obrzęd nie jest w stanie w niczym pomóc. A może Gustaw żadnej pomocy nie wymaga, a przychodzi jako wysłannik innych duchów — tych, które akurat pomocy jeszcze potrzebują? Tak czy owak pamiętajmy, że prośbę o przywrócenie zniesionego obrzędu poprzedza on słowami:
Słuchaj, jakie mię na świat zamiary przywiodły.
[w. 1157]
które jednoznacznie wskazują, że nie jest on bytem przynależącym do naszej ziemskiej rzeczywistości, a tylko nawiedza ją w ściśle określonym celu.
Prośba o przywrócenie obrzędu nie jest oczywiście jedynym celem wizyty Gustawa. Musi on wszak odbyć pokutę, gdyż wydaje się, że błąkanie się za ukochaną to tylko kara za nadmierne zaangażowanie w miłości — za to, że za życia „był w niebie” (zob. ostatnie słowa dramatu). Gustaw ma jednak na sumieniu jeszcze jedną winę, i to znacznie większej wagi — samobójstwo. I ten grzech musi odpokutować, powtarzając go. Ma to być nie tyle pokutą dla niego, co przestrogą dla innych. Po przebiciu się sztyletem mówi on przecież:
Zbrodnia taka nie może popełniać się co dzień,
Daj pokój próżnej obawie;
Stało się — osądzono — tylko dla nauki
Scenę boleści powtórzył zbrodzień.
[w. 1133 — 1136]
Wiemy więc, że Gustaw raz już samobójstwo popełnił, umarł, a teraz powtarza tę scenę jako duch. Już wcześniej w czasie wizyty u Księdza dwukrotnie zdradzał zamiar odegrania sceny ponownego samobójstwa, lecz za każdym razem wstrzymywał się, mówiąc na przykład:
nie trzeba chwytać się przed porą
[w. 140]
Widać z tego, że cała ta wizyta przebiegała według nakreślonego z góry scenariusza. Gustaw trzymał się planu i nie chciał za wcześnie zdradzić, kim jest, gdyż trzeba było, by scena powtórnego samobójstwa zrobiła na Księdzu takie wrażenie, by ten łatwiej dał się przekonać do tego, co Gustaw miał mu do przekazania. Udając tak długo żywego człowieka, bohater nasz „pilnuje tylko, aby Ksiądz nie rozsypał się za wcześnie”8.
Znaczyłoby to jednak, że Gustaw cały czas odgrywa przedstawienie, że nie ma w jego postaci i przeżyciach niczego autentycznego. Tak chyba nie jest. Chociaż Gustaw jest duchem, cierpi prawdziwie. Kolejne próby przebicia się sztyletem nie są elementem scenariusza, lecz autentycznym dążeniem do skrócenia sobie męki. Jedynym, co wstrzymuje go, jest jakaś wyższa świadomość konieczności odpowiedniego wypełnienia powierzonej mu misji.
Po scenie powtórnego samobójstwa Gustaw „normalnieje”, mówi rzeczowo i logicznie. Przypomina już nie obłąkanego pustelnika, lecz świadomego swej misji, istoty i przyszłych losów ducha. Nie mamy też wątpliwości, że nim jest. Nie mówi on już niczego, co pozwalałoby przypuszczać, że jest żywym człowiekiem. Wcześniej sprawiał wrażenie, jakby sam nie wiedział, po której stronie granicy życia i śmierci się sytuuje. Co więcej, z jego słów trudno było dowiedzieć się czegoś pewnego o jego życiu doczesnym, bo kiedy opowiadał o nim, mylił on wydarzenia i ich czas, przemawiał z wciąż zmieniającej się perspektywy ontologicznej, raz podając się za ducha, innym razem za człowieka.
Kimże jest Gustaw?
Wchodzimy tu na grządki teren, gdyż uznając, że Gustaw jest duchem, a tak wynikać mogłoby z naszych dotychczasowych rozważań, musimy wkroczyć w sferę kontrowersyjnych i mglistych teorii oraz wierzeń, przez co schodzimy z gruntu rozważań naukowych i od razu stawiamy się na straconej pozycji w oczach racjonalistów. Zważmy jednak, że mówimy nie o faktach autentycznych (wiem, że nie ma innych faktów niż autentyczne, w tym jednak przypadku muszę użyć tego pleonazmu), a o faktach sytuujących się w świecie przedstawionym dzieła napisanego przez autora, który z założenia od racjonalistycznego światopoglądu panującego we wcześniejszej epoce zdecydowanie się odcinał, żeby nie powiedzieć, że wręcz go zwalczał.
Poczyniwszy to zastrzeżenie, możemy uznać Gustawa za ducha w stanie nieświadomości. Do tej kategorii należą dusze ludzi zmarłych śmiercią gwałtowną i tragiczną, a tak przecież umarł Gustaw. Ich świadomość jest rozchwiana. O ile na początku nie zdają sobie one sprawy ze swej śmierci (jeśli przyjmiemy, że Gustaw w chacie Księdza w istocie „powtarza swe życie”, uznać musimy, że samobójstwo popełnił, będąc w stanie obłąkania), później przechodzą w stan zawieszenia między światami. Ich świadomość przynależy do obu światów. Wyznawcy tych teorii uważają także, iż większość duchów wchodzących w kontakt z ludźmi to duchy tej właśnie kategorii. Z upływem czasu mogą one stopniowo zyskiwać świadomość stanu, w jakim się znajdują, lecz dynamika tego procesu jest dla każdego z nich inna, podobnie jak czas przebywania w tym stadium. Wydaje się, że na początku dramatu Gustaw jest właśnie takim duchem.
Wyznający ten pogląd twierdzą także, że dusza może wyzwolić się z omawianego stanu pod wpływem jakiegoś gwałtownego wydarzenia. Takim wydaje się powtórne samobójstwo naszego bohatera, który wydaje się mieć częściową, chociaż nikłą, świadomość swojego stanu i celu przybycia na świat. Z biegiem czasu Gustaw coraz bardziej pogrąża się w obłędzie, przejawiając coraz rzadsze przebłyski świadomości. Jego szaleństwo osiąga szczyt około 23.00. Wtedy sytuacja wymyka się już zupełnie spod kontroli. Gustaw nie wspomina już tylko swego życia — jemu się wydaje, że to, o czym mówi, dzieje się naprawdę. Gdyby było inaczej, nie powiedziałby:
Płacz, moja luba, twój Gustaw umiera!
[w. 1106]
W tym momencie wspomnienia stają się dla niego rzeczywistością przeżywaną. W swoim przekonaniu on się rzeczywiście zabija! I właśnie dzięki temu, iż wspomnienie tej dramatycznej chwili stało się dlań wstrząsającą rzeczywistością, jego powtórne samobójstwo wyzwala go ze stanu nieświadomości (a w najlepszym razie świadomości rozchwianej). Zdaje on sobie nagle sprawę z tego, kim w rzeczywistości jest. Dopiero teraz może się wywiązać ze swego posłannictwa i odejść wreszcie w zaświaty. Nie będzie już musiał więcej powtarzać swego grzechu:
Daję tobie słowo,
Że aż do dnia sądnego sztylet w pochwach będzie.
[w. 1143 — 1144]
Gustaw przybył do chaty Księdza jako duch w stanie nieświadomości, odchodzi zaś jako duch z tego stanu wyzwolony. To tłumaczy, dlaczego do pewnego momentu raz przemawiał on z perspektywy ducha, innym razem z perspektywy człowieka żywego. Wyjaśnia to także jego nagły powrót do normalności.
Dlaczego jednak zjawił się on jako pustelnik? Po ostatnim spotkaniu z ukochaną Gustaw „umiera dla świata”, tak jak każdy pustelnik odcina się od niego, ucieka przed nim w głębiny swej duszy, staje się pustelnikiem i — jak można wywnioskować z jego słów:
Kamienni ludzie! wy nie wiecie,
Jak ciężka śmierć pustelnika!
[w. 1077 — 1078]
w takiej właśnie postaci umiera. Chyba tak trzeba te słowa rozumieć. Zjawia się więc u Księdza w takiej postaci, w jakiej umarł. Tylko jak wytłumaczyć sobie jego cielesność? Wiemy przecież, że puka on do drzwi, trzyma w dłoni gałąź, a gdy Ksiądz podsuwa mu miskę z wodą „bierze i myje”. Zupełnie jak żywy człowiek! Po scenie samobójstwa Ksiądz chwyta go za rękę, by po krótkich oględzinach stwierdzić:
Puls ustał… ręce twoje zimne jak żelazo!
[w. 1155]
Teraz z kolei Gustaw prezentuje się jak typowy trup, pamiętajmy jednak, że cały czas mówi, w pewnym momencie chwyta nawet motyla. Może jest więc żywym człowiekiem? Jego samobójstwo można by potraktować jako sztuczkę kuglarską, ale jak wyjaśnić sobie jego zniknięcie? Można posunąć się do stwierdzenia, że Gustaw nie musi mieć ciała. Schwytanie motyla można wyjaśnić jako kontakt dwóch duchów (wiemy wszak, że jest weń wcielona potępiona dusza), a doznania fizyczne Księdza wyjaśnić tym, że uległ on złudzeniu dotykowemu.
Inaczej próbuje ten fenomen tłumaczyć Przybylski. Według niego Gustaw to upiór, który „powinien był porzucić ten świat, ale został uwięziony w materii, swym martwym ciele”9. Przybylski nadaje temu ciału możliwość dowolnego materializowania i dematerializowania się. Ale twierdzenie, że upiór zachował swe dawne ciało, i jednoczesne nadawanie mu takich właściwości nie dadzą się chyba pogodzić. To wyjaśnienie może byłoby właściwe dla bohatera ballady Upiór, jednak w przypadku Gustawa trzeba by uznać, że jednak nie musiało to być dotychczasowe ciało, lecz… no właśnie, nawet nie mam pomysłu, co mogłoby to być… Może coś w rodzaju pojawiającej się w teoriach spirytystycznych ektoplazmy? Myślę jednak, że nie ma sensu brnąć w tego typu rozważania, ponieważ mają one charakter spekulatywny i nie dadzą się udowodnić na gruncie naukowym, a wchodząc głębiej w to zagadnienie, odeszlibyśmy od głównego tematu rozważań. Pamiętać przy tym musimy, iż nie wiemy, jak Mickiewicz tłumaczył sobie fenomen Gustawa. Mógł on go tłumaczyć inaczej lub nie tłumaczyć go w żaden sposób — wszak w zetknięciu z siłami nadprzyrodzonymi rozum zawodzi… A chyba właśnie pokazanie tego konfliktu o charakterze poznawczym było jednym z celów nie tylko Dziadów, ale całej twórczości Mickiewicza z tamtego okresu.
Przyjęte w tej pracy rozwiązanie komplikuje trochę badania nad kompozycją „Dziadów” jako dramatu organicznego, pojmowanego jako jedna całość. Trzeba się więc pogodzić z tym, że spoiwem kolejnych części dramatu nie jest postać bohatera (Konrada z cz. III nie można w żaden sposób łączyć z bohaterem cz. IV), lecz coś innego. Ale to już temat na zupełnie inne rozważania.
1 W. Borowy, Zagadkowość w kompozycji Dziadów , [w:] tegoż, Studia i rozprawy, Wrocław 1952, t. I, s. 153 — 189. (wróć)
2 Ibidem, s. 177. (wróć)
3 Ibidem, s. 179. (wróć)
4 Cytaty z Dziadów podaję za: A Mickiewicz, Dziady, red. J. Polańczyk, Warszawa 1971. (wróć)
5 por. W. Borowy, op. cit., s. 175. (wróć)
6 A. Mickiewicz, op. cit., s. 141 (przypis). (wróć)
7 por. R. Przybylski, Słowo i milczenie Bohatera Polaków, Warszawa 1993, s. 85. (wróć)
8 Ibidem, s. 85. (wróć)
9 Ibidem, s. 53. (wróć)
16 lut 2011 o 23:39
Bardzo interesujące spojrzenie na bohatera. Od kilku dni błądzę po stronach internetowych i różnych publikacjach mając nadzieję, że mnie natchnie w napisaniu pracy :)Pomysłu dalej brak ale przynajmniej znalazłam odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Dziękuję 🙂