Apokalipsa, armagedon i koniec świata w ujęciu językowym

Baza wiedzy, Ciekawostki, Język, Leksyka/semantyka, Wskazówki poprawnościowe   

Są takie dni, przed nadejściem których dużo mówi się zamiennie o końcu świata, apokalipsie czy armagedonie, zwykle traktując te wyrazy i wyrażenia jako synonimy. Czy słusznie? Czas najwyższy to rozstrzygnąć, bo za kilka dni (wszak 21 grudnia 2012 r. coraz bliżej…) będzie za późno, więc warto zadbać o to, aby przynajmniej w tej ostatniej chwili (gdy zobaczymy lecącą w naszą stronę planetę Nimbu, statek z krwiożerczymi ufoludkami, pędzącą falę tsunami czy diabli wiedzą, co tam jeszcze) umieć odpowiednie dać rzeczy słowo i trafnie nazwać nasz smutny koniec…

Ale do rzeczy. Czy słów i wyrażeń koniec świata, armagedon i apokalipsa można używać zamiennie, czy też różnią się one znaczeniem? O tym w dalszej części artykułu. A na zakończenie kilka „przedkońcowoświatowych” refleksji, ale to już poza merytorycznymi rozważaniami.

Koniec świata — różne znaczenia

Koniec świata to pojęcie bardzo nieostre, gdyż można je rozumieć m.in. albo jako globalny kataklizm niszczący życie na Ziemi, albo wojnę, której skutki spowodują zupełną zagładę ludzkości (lub przynajmniej zniszczenie stworzonej przez nią cywilizacji i cofnięcie endemicznych niedobitków gatunku homo sapiens do epoki kamienia łupanego), albo kosmiczny kataklizm niszczący naszą planetę jako taką lub przynajmniej życie na niej (np. zderzenie z większym ciałem niebieskim albo spalenie Ziemi przez powiększające się Słońce). W chrześcijaństwie koniec świata wiąże się z serią kataklizmów, które poprzedzać mają ostateczną rozgrywkę między siłami dobra i zła oraz powtórne przyjście w chwale Chrystusa (tzw. paruzję), przybywającego, by po pokonaniu Antychrysta sądzić żywych i umarłych oraz zapanować na wieki nad nowym światem, w którym zbawieni odbiorą swoją wieczystą nagrodę i zamieszkają u boku Pana. Podobnie (jeśli chodzi o zasadniczą ideę) rzecz ujmują niektóre inne religie. Kultury pierwotne (w sensie antropologicznym) nie znają kategorii końca świata, lecz co najwyżej wyznają teorię o jego ciągłym cyklicznym odradzaniu się. Co ważne, kategorii tej nie znali również Majowie, o czym wspomnę jeszcze pod koniec artykułu…

Apokalipsa — różne znaczenia i ich ewolucja

Słowo apokalipsa ma wiele znaczeń.

Pierwotnie wyraz ten nie odnosił się do niczego niepokojącego, lecz oznaczał wizję, objawienie, odsłonięcie tajemnicy. W takim też znaczeniu użył go św. Jan, pisząc swoją Apokalipsę (wyraz ten pisany wielką literą funkcjonuje właśnie jako tytuł księgi napisanej przez św. Jana i zamykającej Biblię). Do tego samego znaczenia odwołują się tytuły obcojęzycznych przekładów tej księgi (np. ang. Vision), która przez długi czas nazywana była Objawieniem św. Jana, a dopiero później zatytułowano ją właśnie Apokalipsą, nawiązując do pierwszych jej słów (w których mowa właśnie o objawianiu). W tradycji judaistycznej i chrześcijańskiej słowo apokalipsa funkcjonowało również jako nazwa gatunku literackiego — pospolita nazwa utworu zawierającego proroctwo dotyczące dni ostatecznych przekazane wybranemu człowiekowi przez Boga.

Z biegiem czasu słowo to w nieuchronny sposób stało się określeniem końca świata jako takiego lub związanych z nim klęsk i kataklizmów. W dalszej kolejności stało się metaforą określającą jakikolwiek kataklizm czy zdarzenie o charakterze niszczycielskim, o czym świadczą np. określenie mianem apokalipsy w raju wielkiego tsunami z 2004 r., powszechne używanie wyrażenia apokalipsa II wojny światowej, mówienie o apokalipsie w Nowym Orleanie (gdy miasto zostało zniszczone przez huragan). Ba, spotkałem się nawet ze wzmianką o amerykańskiej apokalipsie — była to przepowiednia upadku gospodarki USA, gdy ujawniono skalę zadłużenia tego kraju…

Używanie słowa apokalipsa na określenie wydarzeń niosących chaos i zniszczenie sankcjonują słowniki języka polskiego, Warto jednak zauważyć, że o ile to wtórne przecież znaczenie jest powszechnie znane, o tyle świadomość pierwotnego znaczenia tego słowa jest na tyle niewielka, że pomija się je we współczesnych słownikach.

Dla porządku podaję jeszcze znaczenia słowa apokalipsa według SJP PWN:

apokalipsa
1. Apokalipsa «ostatnia księga Nowego Testamentu»
2. «koniec świata przepowiedziany w Biblii; też: wydarzenia, które niosą chaos i zniszczenie»
3. «katastroficzna wizja lub przepowiednia»
4. «utwór lub obraz, którego tematem jest prorocza, groźna wizja przyszłości»1

Pisownia omawianego wyrazu jest uzależniona od znaczenia:

Słowo Apokalipsa wielką literą zapisujemy tylko jako tytuł księgi biblijnej. We wszystkich innych znaczeniach stosujemy małą literę.

Armagedon (lub Armageddon)

Obecnie dużą popularnością cieszy się słowo armagedon, odnoszone do jakiegoś kataklizmu, który przyniesie kres cywilizacji ludzkiej czy nawet życiu na Ziemi. Szczególnie często wyraz ten jest używany w kontekście zagłady wskutek uderzenia w naszą planetę dużego ciała niebieskiego lub innej kosmicznej katastrofy. Sugeruje to, iż do popularyzacji tego wyrazu w omawianym znaczeniu przyczynił się znany film Armagedon, który opowiada o uratowaniu Ziemi przed taka właśnie katastrofą. Tymczasem jest to duże nadużycie semantyczne.

Słowo armagedon wywodzi się z Apokalipsy św. Jana. Nazwa Har-Magedon pojawia się w tej księdze raz — jako określenie miejsca, w którym ma się rozegrać ostateczna bitwa między siłami dobra i zła. Wynik tej batalii jest oczywiście z góry przesądzony na korzyść zastępów wiernych Chrystusowi. Ponieważ nazwa ta pojawia się w całej Biblii tylko raz, trudno o jej jednoznaczną identyfikację, w związku z czym niektórzy sugerują, iż może ona się odnosić nie do miejsca, lecz do samej sytuacji ostatecznej bitwy w dziejach świata.

Tak czy owak słowo armagedon niewiele ma wspólnego z kosmicznym kataklizmem, a właściwie wspólnego nie ma z nim nic, tak samo jak z przebiegunowaniem Ziemi, gigatsunami, burzą magnetyczną itp. Może co najwyżej metaforycznie odnosić się do jakiejś straszliwej wojny. Tak też rozstrzyga SJP PWN:

Armagedon, Armageddon
1. «w Apokalipsie św. Jana: symboliczne miejsce ostatecznej zguby wrogów Boga»
2. armagedon «krwawa, wyniszczająca wojna»2

I tu dwie konieczne uwagi. Po pierwsze, proszę zauważyć, że dopuszczalny jest zapis z pojedynczym lub podwojonym d. Po drugie, należy podkreślić, że:

słowo Armagedon jako miejsce zapowiadanej przez św. Jana bitwy zapisujemy wielką literą, gdy jednak używamy tego słowa w znaczeniu metaforycznym na określenie straszliwej, krwawej wojny, należy użyć małej litery, jako że wyraz ten nie będzie już użyty w funkcji nazwy własnej.

Postscriptum: czy czeka nas koniec świata?

Moim zdaniem: nie. Zacznijmy od tego, iż sam fakt, że jakiś kalendarz się kończy, o niczym nie świadczy. Co rok kończy nam się kalendarz i jakoś nic się z tego powodu nie dzieje. A że chodzi o kalendarz Majów? Tym mniejszy strach! Pamiętajmy, że idea końca świata obca jest takim kulturom jak Majowie, co potwierdzają nie tylko antropolodzy kultury, lecz również współcześni potomkowie Majów. Idea końca świata sprzeczna jest z właściwym tego typu kulturom sposobem postrzegania świata! Jeśli nawet uznamy, że zakończenie kalendarza Majów wiąże się z powtórnym przyjściem na Ziemię ich najważniejszego boga, bo tak wynika z badań, to pamiętajmy: w tego typu kulturach bogowie nie przychodzą niszczyć tego, co stworzyli, lecz co najwyżej mogą przyjść, by reaktywować akt stworzenia, czyli w pewien sposób odnowić świat i umocnić go w istnieniu! Dziwne byłoby, gdyby Majowie nie przewidywali powtórnego przybycia bóstwa w tak ważnej chwili jak koniec rachuby czasu — to byłaby istotnie niepokojąca zapowiedź… Odrobina kulturoznawczej wiedzy pozwala widzieć w niepokojących z pozoru przepowiedniach ich zamierzony przez autorów optymistyczny, a nawet radosny sens (podobnie jak w wypadku Apokalipsy, której przesłanie jest tak naprawdę optymistyczne…

Warto też przypomnieć, kto wymyślił, że w tym roku czeka nas koniec świata: założyciel ruchu New Age i propagator narkotyków (konkretnie LSD). Kto chce, niech mu wierzy, ja nie muszę…

Na temat tajemniczej planety Nimbu wypowiadał się nie będę, gdyż tego typu brednie mógł wymyślić tylko ktoś, kto nie tylko nie zna definicji słowa planeta, ale w ogóle nie ma podstawowej wiedzy z zakresu astronomii (na poziomie dawnej szkoły podstawowej, bo nie wiem, jaki poziom jest teraz)…

Całe nieszczęście polega na tym, że do mówienia o końcu świata zaprasza się ludzi żądnych sławy, lecz niekoniecznie dysponujących specjalistyczną wiedzą. Zbyt często są to dyletanci z mocno ograniczoną wiedzą o świecie lub cwaniacy, którzy szukają naiwnych, by na ich niewiedzy zarobić mniejsze lub większe pieniądze. Zwróciliście uwagę, że większość stron dotyczących końca świata prowadzi sprzedaż książek i innych materiałów na ten temat?

Sam kilka takich końców świata przeżyłem, szczególnie na przełomie wieków (raz nawet zapowiedziano taki dzień w wigilię moich urodzin, co — nie będę ukrywał — nieco mnie oburzyło, bo takich świństw się nie robi…). Raz koniec świata powiązano z zaćmieniem słońca — poza tym, że nieco zdezorientowane zwierzęta nie wiedziały, czy kłaść się spać czy nie, nic się nie stało. Kolejny dzień końca świata wypadł 9.09.1999. Też nic się nie wydarzyło szczególnego, może poza tym, że odnotowano w skali globu jakieś pojedyncze przypadki masowych samobójstw członków sekt eschatologicznych (którzy oczywiście wcześniej komuś zapłacili za to, żeby mogli zrobić to we właściwym czasie i miejscu, tak by w ostatniej chwili wybawiły ich ufoludki i przeniosły w inny wymiar; przynajmniej ktoś zrobił na tym biznes…). Już w pierwszych minutach 2000 roku miała nas wszystkich czekać zagłada związana z nieprzystosowaniem systemów informatycznych do nowego formatu daty. I co? Bazy danych banków nie powariowały, a głowice jądrowe same się nie poodpalały. Jeszcze kilka lat temu, gdy uruchamiano akcelerator CERN, niektórzy straszyli, że w wyniku zabaw z cząstkami elementarnymi uformuje się coś, co fizycy nazywają osobliwością, po czym to dziwadło pochłonie ziemię w sposób podobny do anihilacji. Pomysł ten został podchwycony przez kilku twórców kina klasy B lub C — i na tym się skończyło.

Pewien ksiądz rzymskokatolicki zapytany w 1999 roku, co sądzi na temat mnożących się w owym czasie apokaliptycznych przepowiedni, odpowiedział, że po trzecim końcu świata człowiek przestaje się już bać. Ja już tych końców świata mam za sobą nieco więcej, natomiast wy, młodzi, jeśli taka wola, możecie się nieco postrachać. Wszystkim zaś traktującym poważnie przepowiednie związane z 21 grudnia 2012 r. chcę powiedzieć tylko jedno: nie dajcie ponieść się atmosferze i nie zróbcie niczego, czego moglibyście w tym lub innym świecie żałować, gdyby okazało się, że oczekiwany przez Was koniec jednak nie nadszedł… To w ogóle złota zasada, która dobrze sprawdza się w każdych okolicznościach…


1 http://sjp.pwn.pl/slownik/2440946/apokalipsa (wróć)

2 http://sjp.pwn.pl/slownik/2550768/Armagedon (wróć)

Jeden komentarz do “Apokalipsa, armagedon i koniec świata w ujęciu językowym”

  1. Agnieszka stwierdza:

    Uważam , że autor bloga w poprawny sposób wyjaśnił pojęcia które dzisiaj niestety mylnie tłumaczone i interpretowane doprowadzają wielu ludzi do ateizmu , depresji , panicznego strachu a nawet samobójstw wzbudzając w sobie ogromne poczucie winy i wymierzając tym samym karę samym sobie.
    Dziękuję za rozsądną treść która daje trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość.
    Pozdrawiam.

Zostaw komentarz

Silnik: Wordpress - Theme autorstwa N.Design Studio. Spolszczenie: Adam Klimowski. Modyfikacja: Łukasz Rokicki.
RSS wpisów RSS komentarzy