Niekonsekwencje w nazewnictwie dni tygodnia

Ciekawostki, Język, Leksyka/semantyka   

Nie zwykliśmy zastanawiać się nad rzeczami oczywistymi, a czasami warto by to zrobić, bo ich oczywistość zwykle polega tylko na tym, że znamy je od zawsze. Gdy się jednak nad nimi chwilę zastanowić, można dojść do ciekawych wniosków.

I tak przy okazji Wielkiego Tygodnia naszła mnie po raz kolejny myśl, że nasz pozornie spójny system nazywania dni tygodnia jest w istocie bardzo niekonsekwentny, przy czym ta niekonsekwencja nie jest dziełem przypadku, lecz raczej skutkiem nałożenia się na siebie dwóch porządków, zakorzenionych w tradycji i religii. Ja, oczywiście, postaram się na ile to tylko możliwe skupić na samym języku.

Ale po kolei. Znaczenie nazw poszczególnych dni tygodni jest oczywiste nawet dla laika:
poniedziałek — dzień po niedzieli,
wtorek — wtóry, czyli drugi dzień tygodnia,
środa — środkowy dzień tygodnia,
czwartek — czwarty dzień tygodnia,
piątek — piąty dzień tygodnia,
sobotasabat, czyli szabat albo szabas, w tradycji judaistycznej dzień święty, rozpoczynający się (o czym warto pamiętać) w piątek o zachodzie słońca i trwający do zachodu słońca w sobotę,
niedziela — dzień, w którym się nie działa, czyli nic nie robi, nie pracuje.

Warto w tym momencie zapytać, jaki jest pierwszy dzień tygodnia. I tu sprawa się komplikuje. Powszechnie przyjmuje się, że jest to poniedziałek. I potwierdzi to większość katolików, wychodzących z założenia, że jeśli poniedziałek jest pierwszy, to niedziela, jest siódma, czyli ostatnia. A wiadomo, że Bóg przez sześć dni stwarzał świat, a siódmego odpoczywał — i na pamiątkę tego w niedzielę ludzie też odpoczywają. Katolik taki raczej nie będzie pamiętał, że w czasie mszy niedziela nazywana jest pierwszym dniem tygodnia. Dla żyda z kolei oczywiste jest, że siódmym dniem tygodnia, w którym zakazana jest jakakolwiek praca, jest szabas, który przypada w większości na sobotę (aż do zachodu słońca), a w myśl takiej rachuby pierwszy dzień tygodnia rozpoczyna się o zachodzie słońca w sobotę i trwa do zachodu słońca w niedzielę, czyli, upraszczając sprawę, w większości przypada na niedzielę. I warto zauważyć, że w kalendarzach tabelkowych ta niekonsekwencja jest szczególnie widoczna — w niektórych w pierwszej kolumnie od lewej uwidocznione są niedziele, w innych poniedziałki.

Obowiązujący w Polsce system nazywania dni tygodnia łączy te dwa porządki. Oczywiście, nazwy wtorek, czwartek i piątek wskazują, iż pierwszym dniem tygodnia, od którego zaczyna się liczenie, jest poniedziałek, jednak pozostałe stanowią pewien problem. Chodzi przede wszystkim o środę, bo jeśli uznamy, że zgodnie z nazwą ma to być środkowy dzień tygodnia, to wyjdzie na to, że tydzień powinien kończyć się w piątek — wtedy środa byłaby pośrodku. Tylko co z sobotą i niedzielą? Nie ma sensu tłumaczyć, że środa to środek tygodnia roboczego, a sobota i niedziela jako dni dla wielu wolne są poza tą rachubą. Bzdura, gdyż idea pięciodniowego tygodnia pracy jest o wieki młodsza niż nazwa środa. Sprawa upraszcza się, gdy jako pierwszy dzień tygodnia wskażemy niedzielę — wtedy środa znajdzie się istotnie w samym środku tygodnia — niedziela, poniedziałek i wtorek będą przed nią, a czwartek, piątek i sobota po niej.

Należy też zwrócić uwagę na nazwę poniedziałek. Występujący w niej przedrostek po- sugeruje, że jest to dzień po czymś, w tym wypadku po niedzieli, a to z kolei wskazuje, iż w tej rachubie pierwszym dniem tygodnia jest niedziela, po niej jest poniedziałek, a potem kolejne dni.

Z powyższych rozważań wynika, że:
1. nazwy wtorek, czwartek i piątek jednoznacznie wpisują się w rachubę, w której pierwszym dniem tygodnia jest poniedziałek.
2. Nazwy poniedziałek, środa, sobota (ta ostatnia w związku z odniesieniem do tradycji judaistycznej) jednoznacznie wpisują się w rachubę, w której pierwszym dniem tygodnia jest niedziela.
3. Sam status nazwy niedziela jest dwuznaczny: dosłownie będzie wiązała się z tradycją traktującą ten dzień jako ostatni w tygodniu, jednak w kontekście nazwy poniedziałek powinna być postrzegana jako określenie pierwszego dnia tygodnia, ówże poniedziałek poprzedzającego.

No i bądź tu człowieku mądry…

7 komentarzy do “Niekonsekwencje w nazewnictwie dni tygodnia”

  1. janusz1228 stwierdza:

    Równie przekorne są pochodzenia łacińskiego nazwy miesięcy. Oto september (siódmy) – jest tak naprawdę przecież miesiącem dziewiątym (u nas: wrześniem), october – czyli ósmy – to nasz październik (dziesiąty); november i december (dziewiąty i dziesiąty) – tak naprawdę są jedenastym i dwunastym. Podobno wynika to z faktu, że dawniej w styczniu i lutym nic sie nie działo (ani robót w polu, ani wojny nie wybuchały) i nie było potrzeby zliczać tych miesięcy, wiec numeracja zaczynała się od marca, trzeciego miesiąca roku 🙂

  2. Łukasz Rokicki stwierdza:

    Też zwróciłem na to uwagę, ale przynajmniej tam jest jakaś konsekwencja. Przyznam jednak, że tego wyjaśnienia nie znałem, aczkolwiek wydaje mi się ono zupełnie nieprawdopodobne.

  3. natalia stwierdza:

    Te dwa miesiące „dorzucono” w czasie reformy juliańskiej (kilkadziesiąt lat pne) – kiedy wprowadzono kalendarz liczący 365 dni, czyli rok słoneczny, zamiast kalendarza opartego na cyklu księżycowym, żeby przywrócić porządek rachuby czasu i przyrody.
    Stare dziesięć miesięcy zostało, a nowe dwa doszły nowe: Ianuarius (styczeń), „miesiąc Janusa”, boga początku, przejścia, otwarcia i Febuarius (luty), czyli miesiąc Feba (Apollona), czyli boga słońca.
    Półtora tysiąca lat później większość świata chrześcijańskiego dokonała kolejnej wielkiej reformy kalendarza – gregoriańskiej, bo w kalendarzu juliańskim dalej istnieje pewne przesunięcie, wynikające z drobnej nieścisłości względem rzeczywistego roku słonecznego, ale to już inna historia… 🙂
    Pozdrawiam.

  4. gd stwierdza:

    Problem z kalendarzem łacińskim (nazewnictwem) jest prosty. Rok w rzymskim kalendarzu (przed reformą Cezara) zaczynał się od marca (Martius – poświęcony Marsowi), od wiosny kiedy to ziemia budziła się do życia, kiedy to zaczynał się okres działań wojennych (podczas zimny nie walczono).
    „(…) 15 marca (Idy marcowe) rozpoczynali urzędowanie konsulowie. W 153 r. p.n.e. termin ten przesunięto o dwa i pół miesiąca wstecz, na 1 stycznia, gdyż w przeciwnym razie konsulowie desygnowani na ten rok nie zdążyliby na początek sezonu działań wojennych do Hiberii (tj. Hiszpanii). Jako że rzymscy urzędnicy byli wybierani na roczną kadencję, ustaliło to początek cyklu pracy administracji państwowej na pierwszego stycznia. I tak już zostało do tej pory” – źr. Wikipedia.

  5. M stwierdza:

    Radek Kotarski w swoim programie Polimaty na YouTube tłumaczy nazwy dni tygodnia mniej więcej w ten sposób:
    Niedziela – tak samo
    Poniedziałek – tak samo (ale w sensie pierwszy dzień po niedzieli)
    Wtorek – wtory dzień po niedzieli
    Środa – tak samo
    Czwartek czwarty dzień po niedzieli
    Piątek – piąty dzień po niedzieli
    Sobota od szabatu

  6. Łukasz Rokicki stwierdza:

    @ M
    Czyli tłumaczy tak samo 🙂

  7. ón stwierdza:

    Nie do końca tak samo. wtóry dzień po niedzieli to nie znaczy drugi dzień tygodnia. Ta środkowa środa bardzo nie pasuje do koncepcji tygodnia zaczynającego się w poniedziałek i słusznie. Powoływanie się na katolików rozumujących jak w artykule dotyczy oczywiście katolików ‘święconkowych’. Katolik bywający czasami w kościele na mszy na pewno słyszał kiedyś tekst „stajemy przed Tobą i — zjednoczeni z całym Kościołem — uroczyście obchodzimy pierwszy dzień tygodnia, w którym Jezus Chrystus zmartwychwstał i zesłał na Apostołów Ducha Świętego”.

Zostaw komentarz

Silnik: Wordpress - Theme autorstwa N.Design Studio. Spolszczenie: Adam Klimowski. Modyfikacja: Łukasz Rokicki.
RSS wpisów RSS komentarzy