Przy okazji kolejnej rocznicy desantu wojsk alianckich w Normandii jeden ze znajomych zadał pytanie, jak należy przetłumaczyć na język polski kryptonim tej operacji – „Overlord”. I tak natchnął mnie do napisania kolejnego artykułu.
Znajomy ów, niewątpliwie dla żartu, zaproponował tłumaczenie koniec pana, nawiązując tym samym do sławetnego game over. Tyle że oczywiście nie da się takiego tłumaczenia, nawet przy najlepszej woli, obronić na gruncie angielskiej gramatyki. Żart żartem, a my zastanówmy się, jak to tłumaczyć.
Nieoceniony tłumacz Google nie za bardzo się w tym wypadku sprawdza. Propozycje takie jak pan, władca, suweren są zdecydowanie zbyt słabe. Nawet wzmocnione tautologią pan i władca wydaje się zbyt słabe. Dlaczego? Otóż przedrostek over znaczy nad, ponad. Tak więc overlord byłby jakimś nadwładcą — takim władcą, nad którym nie ma już żadnej innej władzy, a któremu podlega każda inna władza, przy czym nie chodzi tu o Boga. W języku polskim nie ma odpowiedniego słowa, które mogłoby tłumaczyć takie przewyższenie władcy. Najbliższe znaczeniowo i zdecydowanie bardziej adekwatne niż wymienione wcześniej propozycje wydaje się słowo imperator. I na tym skończyłbym niniejsze rozważania, gdyby nie pewne drugie dno. Zresztą, ci, którzy mnie znają, wiedzą, że gdybym na tym miał rozważania skończyć, w ogóle bym ich nie zaczynał. Ot.
Gdzie jest wspomniane drugie dno? Moim zdaniem w kontekście. Otóż kryptonimy operacji militarnych, wywiadowczych itp. często, chociaż oczywiście nie zawsze, odwołują się w jakiś sposób do szeroko rozumianego obiektu danych działań — celu osobowego, terenu. Jeśli overlord ma być *nadwładcą, władcą nadrzędnym czy jak to jeszcze określić, można by go nazwać panem świata. I nie jest to bezpodstawne, tym bardziej jeśli odwołamy się do kontekstu. Przecież to nie nikt inny, jak Hitler (ilekroć muszę pisać to nazwisko, konieczność użycia wielkiej litery budzi mój nieprzezwyciężony wewnętrzny sprzeciw), odwołując się bałamutnie do nietzscheańskiej koncepcji nadczłowieka, stworzył ideę rasy panów. Panów świata, oczywiście, skoro żadnej lepszej rasy nie ma. A kimże był w myśl tej koncepcji główny przeciwnik aliantów, czyli sam Hitler, jeśli nie takim jednoosobowym panem świata? Jeśli uznamy, że kryptonim operacji odnosił się do Hitlera we własnej osobie, to można pokusić się o jeszcze jedno, odważniejsze tłumaczenie: Führer! W końcu tytuł ten, przysługujący wyłącznie Hitlerowi, symbolizował pełnię jego władzy — Führer jednocześnie stał na czele partii (jedynej legalnie działającej w kraju), rządu i armii. Na tym, czyli na zwierzchnictwie nad organizacjami i organami państwa, oczywiście, władza Führera się nie kończyła, gdyż dosyć szybko jedyną dopuszczalną oficjalnie formą zwracania się do wodza stała się forma Mein Führer — mein, czyli mój, co oznaczało uznanie bezpośredniego osobistego i nieograniczonego zwierzchnictwa wodza przez zwracającego się do niego obywatela! Czyż można sobie wyobrazić większą władzę? Ktoś mający taką władzę, nie jest już zwykłym władcą, lecz właśnie „nadwładcą” — overlordem właśnie…
Tyle rozważań pod hasłem „co autor miał na myśli”. Warto mieć świadomość możliwych znaczeń tej nazwy, natomiast w tym konkretnym wypadku, tj. w odniesieniu do operacji pod tym kryptonimem, nie należy silić się na tłumaczenie (podkreślam, że nie jest to uniwersalna zasada), tylko pozostawić ją w powszechnie znanym i utrwalonym brzmieniu oryginalnym.
I jeszcze jedno. Zamieszczone powyżej rozważania to moje prywatne przemyślenia i interpretacje. Jeśli ktoś dysponuje wiedzą na temat rzeczywistego pochodzenia nazwy, proszę o podzielenie się tą wiedzą w komentarzu.
Nawiasem mówiąc, jeśli kryptonim operacji miał się odnosić do samego Hitlera, to paradoksalnie okazał się on największym jej sojusznikiem. Gdyby owego pamiętnego dnia spał kilka godzin krócej i nie tkwił w błędnym przekonaniu, że ma do czynienia z manewrem maskującym rzeczywiste zamiary aliantów (był głęboko przekonany, że desant nastąpi w okolicach Calais), dalsze wydarzenia mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej…
22 cze 2017 o 14:51
Po angielsku „overlord” najlepiej przetłumaczyć jako „najwyższy władca” albo „zwierzchnik”, raczej niż „nad-władca”. Raczej nie powie się tak o Hitlerze – jako wybrany demokratycznie nie był „lordem”.
Powód, dla którego operacja nosiła nazwę Overlord jest prosty – zastąpiła operację Neptune, nadano jej więc nazwę następną w kolejności alfabetycznej.
Przepraszam za błędy, ale nie znam dobrze polskiego. Pozdrawiam.
22 cze 2017 o 16:58
@ Josephine
Zwierzchnik to zbyt słabe słowo, ale najwyższy włądca to bardzo dobra propozycja. Nadwładca to taka moja propozycja z przymrużeniem oka, co zaznaczyłem, ujmując tę nazwę w cudzysłów.
Jeśli chodzi o nazwanie Hitlera lordem, to można by się doszukiwać się w tym ironii.
Przytoczonego wyjaśnienia nie znałem, natomiast nie wyklucza ono moich domysłów, bo podkreślam, że to tylko domysły. Znaczące jest, że oba kryptonimy odnoszą się do władzy.
Ps.
Jakie błędy? Żeby wszyscy Polacy tak pisali…
5 gru 2017 o 23:43
Do mnie przemawiają tłumaczenia postaci „władca udzielny” (nieco już chyba dziś niezrozumiałe) bądź po prostu „włodarz” (choć to nie ma chyba dziś tej mocy, co choćby „władca”, jednak to właśnie to słowo proponuje się do użycia w kontekstach historycznych).