Będąc przy okazji załatwiania spraw urzędowych w Żyrardowie, zauważyłem nieopodal dworca PKP punkt gastronomiczny o intrygującej nazwie Chamiarnia (logotyp na załączonym obrazku). Nazwa ta zaintrygowała mnie do tego stopnia, że przez chwilę chciałem wejść i sprawdzić, czy chamska jest obsługa, czy klientela, czy też może, nie daj Boże, panuje tam totalna chamiarnia (chociaż SJP PWN nie odnotowuje takiego słowa) zarówno jeśli chodzi o klientów, jak i o personel. Szybko jednak doszedłem do wniosku, że żadna z tych możliwości nie jest kusząca, a cham w żadnej postaci nie jest kimś, kogo chciałbym w jakichkolwiek okolicznościach spotkać.
A tak nawiasem mówiąc, kimże jest cham?
Pierwszego chama, a raczej Chama, spotykamy w Biblii. Użycie wielkiej litery nie oznacza tu jednak stopnia chamstwa. Po prostu jest to imię bohatera — syna sławnego Noego, tego od arki. Noe był biblijnym prekursorem uprawy winorośli i produkcji wina. Pewnego dnia Noe przesadził nieco z degustacją przygotowywanych trunków i wskutek tej chwalebnej zwykle dbałości o jakość produkcji usnął nago w swoim namiocie. Zobaczył to jego najmłodszy syn, wspomniany Cham, który zawołał starszych braci, by również mogli się pośmiać z pijanego ojca. Ci jednak Chamami ani chamami nie byli i kiedy zobaczyli, w czym rzecz, weszli tyłem do namiotu i osłonili płaszczem nagiego ojca.
A później chamów było już więcej. Dawniej w Polsce określano tym niezbyt chlubnym mianem ludzi niskiego pochodzenia, czyli nieprzynależących do stanu szlacheckiego, plebejuszy. W XVII w. niejaki Walerian Trepka stworzył Liber generationis plebeanorum (Księgę rodów plebejskich), zwaną też Liber Chamorum, czyli Księgą chamów, w której piętnował samozwańczą szlachtę, czyli rody plebejskiego pochodzenia, które bezpodstawnie przypisują sobie szlachectwo.
W późniejszym okresie znaczenie tego słowa zawęziło się — określenie to przylgnęło już do jednego ze stanów nieszlacheckich: chłopów.
Ponieważ jednak chłopi byli ludźmi prostymi, niewykształconymi i nieobytymi towarzysko, odnoszące się do nich słowo cham zaczęło ogólnie oznaczać człowieka ordynarnego, nieumiejącego się zachować, pozbawionego kultury, prymitywnego, prostaka.
Dalej było jeszcze gorzej — pod wpływem przemian społecznych, ideologicznych i wynikającego z nich zamazania znaczenia tego wyrazu słowo cham stało się pozbawioną treści obelgą, np. w latach 80. XX w. na murach napisy typu Widzew ham (najczęściej właśnie z takim błędem) przeplatały się z wersjami tego samego napisu, w którym słowo cham zastępowano równie krótkim (i zwykle zapisywanym z tym samym błędem) słowem rymującym się z rzeczownikiem bój, acz odnoszącym się do anatomii.
Ten czas jednak już minął i wraz z kolejnymi przemianami społecznymi i powrotem świadomości znaczenia oraz wysypem nowych podkategorii chamów w latach 90. XX w. wyraz ten na powrót zaczął oznaczać jednostkę niewykształconą (co to twierdzi np., że uwielbia poezję Chopina), prymitywną, nieumiejącą się zachować, prostacką, o grubiańskich manierach itd. I tak trwa do dziś, a i chamstwo w narodzie nie słabnie, a wśród tzw. elit (zwłaszcza tych nowo wyrosłych) nawet się nasila…
Czy ktoś dziwi mi się więc, że darowałem sobie wizytę we wspomnianym lokalu?
Oczywiście, można przyjąć, że nazwa ta mogła odwoływać się do odgłosów jedzenia albo, co mniej prawdopodobne, do występującego w gwarze młodzieżowej słowa szamać (chociaż z bardzo dziwnym pomysłem ortograficznym), mnie jednak nie za bardzo się podoba.
A co Państwa sądzą na jej temat?
19 sie 2017 o 17:20
Biorąc pod uwagę podpis „burgery” podejrzewam, że to może być taka gra słów nawiązująca do angielskiego słowa „ham”.
19 sie 2017 o 18:52
@ k
Bardzo możliwe, sam nawet przez chwilę brałem pod uwagę taką możliwość, co nie zmienia faktu, że koncept jest raczej wątpliwej jakości. Mam nadzieję, że „szamę” mają tam lepszą…
16 mar 2018 o 12:23
Cham z chamiarni
Dzień dobry,
zgadzam się, że nazwa jest – co najmniej – kontrowersyjna, ale jej pochodzenie jest inne, niż Pan wskazuje. Otóż, pamiętam jeszcze z czasów swojego liceum (uff…), że ówczesna młodzież biegała na przerwach do budki z chamsami lub chamami. Były to polskie buły wypiekane na wzór tego, co widać było w zagranicznych gazetach, posypane sezamem. W środku był płaski kawałek kotleta „zniewiadomoczego”, uzupełniane to było dużą ilością kapusty, pokrojonych ogórków kiszonych, plastra pomidora, zawsze wypadającego groszku i kukurydzy, sucie polewane keczupem i majonezem. Myślę, że tu trzeba doszukiwać się korzeni tej nazwy 🙂 Pozdrawiam, Marta
23 sie 2018 o 14:24
Odp. dla p. Marty: tak czy siak wychodzi na jedno: autor tego określenia to niewykształcony cham. W języku polskim, o ile założymy, że dozwolone jest swobodne słowotwórstwo w oparciu o języki obce, zachowujemy pisownię zbliżoną do oryginalnej (np. ‘herbata’ vs. ‘cherubin’). Te, nawet prymitywne, hamburgery, powinny być sprzedawane w hamiarni.
A „hams” to temat na osobny artykuł dla p. Łukasza gospodarza (Bitelsi, dżinsy, czipsy, skitelsy, snikersy, Simsy czy… trudno mi to przechodzi przez gardło… nugetsy).
25 sie 2018 o 15:25
@ Łukasz
Trudno powiedzieć, żeby wierność oryginalnej pisowni byłą zasadą, a już na pewno nie jest zasadą bezwzględną. Może w najbliższym czasie napiszę polemiczny artykuł na ten temat.