Na kanale YT umieściłem kolejny miniwykład dla uczniów — tym razem na temat archaizmów. Powołuję się w nim także, ale nie przede wszystkim, na wybrane przykłady z Bogurodzicy. Nie jest to jeszcze poziom, jaki chciałem osiągnąć. Następne materiały będą lepsze.
Opis zawartości ze znacznikami czasowymi w dalszej części wpisu.
Miałem o tym napisać już dawno, ale jak zwykle zapomniałem. I również jak zwykle zdarzyło się coś, co kazało mi przypomnieć sobie o tym… Owszem, o zjawisku, któremu poświęcam ten wpis, pisał już nierównany profesor Miodek we wspomnianym w tytule niniejszego tekstu artykule Najki z Samotraki, ale skoro można dorzucić kilka przykładów, warto to zrobić.
Wydawałoby się, że sprawa jest tak oczywista, że nie warto o niej pisać, a ja chyba straciłem już pomysły i chwytam się w akcie rozpaczy za pisanie o „oczywistych oczywistościach”. Jest jednak inaczej, bo skoro rzecz jest tak oczywista, to dlaczego moje biedne uszy są bombardowane błędną formą liczby mnogiej przymiotnika dobry w rodzaju męskoosobowym? Bo prawda też jest taka, że ja naprawdę nie piszę o błędach potencjalnych, czyli takich, które teoretycznie można popełnić, ale w praktyce się ich nie popełnia, tylko o takich, które w pewnym momencie usłyszę lub zobaczę o jeden raz za dużo…
Drodzy uczniowie (i nie tylko), zanim jeszcze raz zapytacie mnie, czy dane słowo pisze się przez „u” zwykłe czy przez „u kreskowane”, wiedzcie, że takie pytanie jest bezprzedmiotowe! Zapamiętajcie to:
W związku z powyższym, jeśli musicie zadać takie pytanie, mówcie o „u” zwykłym i „o” kreskowanym.
Dlaczego tak? Chociażby ze względu na kształt liter. Kreska jest nad o, nie nad u. Oczywiście, piszę o języku polskim, gdyż w innych językach rzeczywiste „u” kreskowane wystąpić może.
Zasadnicze pytanie brzmi jednak: skąd wzięła się dwoistość zapisu tej samej głoski (niezależnie od zapisu o oraz u wymawiane są jako u) i skąd ten (pozorny) brak logiki? O tym w dalszej części artykułu.
Rozbieżności między pisownią wyrazów a ich wymową wydają się nam domeną języków obcych, szczególnie francuskiego, angielskiego, niemieckiego. Być może w wypadku tamtych języków są szczególnie widoczne, jednak nie brak ich również w polszczyźnie. Tyle że my nawet nie dostrzegamy, iż zjawisko to jest powszechne i ma związek z kilkoma głównymi procesami fonetycznymi związanymi ze zmianą dźwięczności danej głoski. Omówię je w dalszej części artykułu, który powstał z poczucia potrzeby treści zawartych w tekście Głoski i litery.
W artykułach Głoski i litery oraz Podział głosek polskich omówiłem opisane w tytułach zagadnienia zgodnie z tzw. gramatyką szkolną, gdzieniegdzie wzmiankując o praktycznych odstępstwach od niej. Sprawa zgodności codziennych praktyk językowych w zakresie fonetyki z gramatyką szkolną to obszerne zagadnienie, dostrzegane przez bardziej dociekliwych czytelników (cieszy mnie, że tacy tu zaglądają), dlatego zajmę się tym, o co najczęściej pytany jestem w e-mailach (przynajmniej w odniesieniu do fonetyki), czyli kwestią wymowy spółgłosek miękkich i zmiękczonych.
W artykule poświęconym głoskom i literom zapowiedziałem, iż osobno omówię zagadnienie typologii (czyli podziału) głosek występujących w polszczyźnie. Skupię się jednak tylko na tych cechach, które są istotne z punktu widzenia ucznia, tj. na podziale na samogłoski i spółgłoski, głoski twarde i miękkie, dźwięczne i bezdźwięczne, ustne i nosowe, gdyż to o nich najczęściej mówi się w szkole, a świadomość tych podziałów może być przydatna do poznania i zrozumienia pewnych innych zagadnień. Pozostałe podziały, w zasadzie nieistotne dla uczniów, pomijam, by nie zaciemniać im obrazu sytuacji.
Tym razem zajmę się zagadnieniem, które z czystym sumieniem można określić jako elementarne. I chociaż jest ono omawiane już na wczesnym etapie edukacji, okazuje się, że istnieje zapotrzebowanie, by wspomnieć o nim również w tym miejscu, zwłaszcza że jego nieznajomość lub znajomość niepełna w praktyce uniemożliwia na dalszym etapie edukacji opanowanie elementarnych wiadomości i umiejętności z zakresu słowotwórstwa.
Chodzi o różnice między głoską a literą. Chociaż samo rozróżnienie tych pojęć nie jest dla większości użytkowników języka problemem, o tyle już zastosowanie tej wiedzy w praktyce bywa dla wielu kłopotliwe, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi znak i, którego rola może być dwojaka.
Dla ścisłości należy zauważyć, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż się wydaje, dlatego, żeby nie mącić w głowach tym, którzy szukają najważniejszych wiadomości na ten temat, ograniczę się do tego, co absolutnie niezbędne. Temat dotyczący rodzajów głosek omówię w odrębnym artykule.
Niedawno w czasie odczytywania ogłoszeń duszpasterskich pewien proboszcz naraził się na śmiech wiernych, gdy zdarzyło mu się przez pomyłkę odczytać skrót USA jak zwykły wyraz, czyli ʼusaʼ (zam. ʼu-es-aʼ). Przy tej okazji przypomniała mi się zasłyszana kilkanaście lat temu rozmowa, w której pewien młody człowiek naśmiewał się ze spotkanego w sklepie — jak to określił — „wieśniaka”, który zapytał sprzedawcę o cenę telewizora marki JVC, odczytując ten skrót po polsku (ʼjot-fał-ceʼ) zamiast — jak się powszechnie przyjęło — po angielsku (ʼdżej-wi-siʼ). Przez to zamiast — jak inni — z udawaną dyskrecją chichotać w rękaw, zacząłem się zastanawiać, jak to jest z tymi nieszczęsnymi skrótowcami, a dokładniej z zasadami ich odczytywania. I zdałem sobie sprawę, że jest to problem pomijany przez poradniki, podręczniki i inne fachowe źródła. Owszem, skrótowcom poświęca się w nich miejsce, ale służy to zwykle omawianiu zasad ich tworzenia i zapisywania, tymczasem kwestia praktyki języka mówionego jest w nich skrzętnie pomijana. I nic dziwnego, bowiem nie tylko politycy mają zwyczaj zamiatania trudnych tematów pod dywan. A problem odczytywania skrótowców jest jednym z tych, których lepiej nie tykać… Ja niemniej jednak skorzystam z okazji, by zanurzyć się w sam środek wspomnianego w tytule bałaganu…
Jestem nauczycielem języka polskiego w jednym z warszawskich liceów. Na tej stronie chcę dzielić się refleksjami dotyczącymi literatury, języka, edukacji, mediów. Nie zabraknie również tekstów mających na celu pomoc uczniom w zrozumieniu pewnych kwestii i zjawisk.
Wszelkie propozycje dotyczące kolejnych wpisów, jak również komentarze do już istniejących mile widziane.
Jeśli ta strona okazała się dla Ciebie użyteczna i uważasz ją za godną zainteresowania, kliknij "like", by dołączyć do jej sympatyków na Facebooku i otrzymywać informacje o nowych artykułach. Dziękuję!