Rozróżnienie między symbolem a alegorią, chociaż na pozór niezbyt skomplikowane, nie jest tak proste, jak by się mogło wydawać. Przede wszystkim dlatego, że oba te zjawiska służą temu samemu celowi: mówieniu nie wprost, lecz za pomocą obrazów, sensów niewynikających dosłownie z treści. Co prawda, źródła naukowe zauważają, iż symbol od alegorii różni liczba możliwych do przypisania znaczeń (alegoria ma być jednoznaczna, symbol — wieloznaczny), oraz stopień utrwalenia w tradycji (alegoria ma być rozpoznawalna i w sposób skonwencjonalizowany połączona w świadomości odbiorców ze znaczeniem, podczas gdy symbol może być wymyślony ad hoc i mieć znaczenie znane tylko autorowi), jednak poleganie tylko i wyłącznie na tych kryteriach wydaje się mocno ryzykowne.
Można też powiedzieć, że symbol różni się od alegorii tym, iż alegoria może być w pełni przetłumaczona na język logiczny i wyjaśniona przy pomocy jego pojęć, symbol zaś ma się charakteryzować pewnym „sensem naddanym”, pierwiastkiem nieprzekładalnym na żaden inny język oprócz samego języka symboli. Tym „sensem naddanym” może być przypisany symbolowi ładunek emocjonalny, skojarzenie, odwołanie do świata wartości. Wszystko to umykać ma przy próbach racjonalnego wyjaśnienia symbolu.1
Znaczy to, że symbol od alegorii będzie różnić stopień zrozumiałości. Alegoria ma się odwoływać do powszechnie rozumianych i utrwalonych w kulturze sposobów przedstawiania pojęć oderwanych. A jeśli coś jest utrwalone w kulturze, staje się bardziej zrozumiałe dla ogółu. Czym więc będzie w takim ujęciu symbol? Jakąś innowacją, wynalazkiem, próbą przedstawienia pojęć oderwanych w nowatorski, nieutrwalony w tradycji i nierozpowszechniony sposób.
Symbole i alegorie można porównać do wyrazów w języku polskim (i każdym innym). Jeśli posługujemy się słowami obecnymi w języku od dawna — każdy nas zrozumie. Jeśli zaś spróbujemy tę samą treść wyrazić slangiem młodzieżowym, liczba rozumiejących nas osób znacznie się zmniejszy. Jeśli posłużymy się utrwalonymi w tradycji alegoriami, raczej każdy bez większego wysiłku zrozumie takie obrazowe przedstawienia, jeśli jednak posłużymy się symbolem, który dopiero co przyszedł nam do głowy i spodobał ze względu na swą niepospolitość, postawimy odbiorcę przed koniecznością rozwiązania zagadki.
Tak więc alegoria ma być znakiem utrwalonym w kulturze, kojarzonym z jej znaczeniem, jednoznacznym, symbol zaś znakiem odkrywczym, nieskonwencjonalizowanym i przez to trudnym do jednoznacznej interpretacji.
W innych definicjach za alegorię uznawano metaforę rozciągającą się na całe dzieło lub obraz (w sensie przedstawienia alegorycznego). Definicja ta na pierwszy rzut oka wyglądała nieźle, aczkolwiek zbytnio kolidowała z kryteriami przyjętymi przez modernistów, więc z biegiem czasu poszła w zapomnienie.
Inni, i ci są mi najbliżsi, uważają, że alegoria to jakiś układ znaczeń dosłownych i podstawionych w utworze lub przedstawieniu plastycznym. Definicja taka sugerowałaby złożony charakter alegorii i chociaż wydaje się o niebo lepsza od wszystkich innych, to jednak zarysowana pod koniec XIX w. tendencja do postrzegania alegorii jako zjawiska prostego, by nie rzec prostackiego, z biegiem czasu również i tę definicję usunęła w cień.
Krótka historia alegorii i symbolu
Zarówno symbol jak i alegoria są wyrazem tendencji do mówienia nie wprost, lecz za pomocą obrazów, a ich pojawienie się w kulturze pozostaje w związku z poszukiwaniem sposobu ukazania pojęć oderwanych (nieodnoszących się do bytów i zjawisk materialnych) w sztuce. Przede wszystkim mowa tu o sztukach plastycznych, ale również o literaturze — tekst przesycony abstraktami staje się trudny do zrozumienia i wymaga od odbiorcy większej koncentracji, natomiast obrazowy sposób mówienia jest bardziej zrozumiały nawet dla mniej wyrobionego kulturalnie odbiorcy, a obcowanie z nim nie męczy aż tak uwagi.
Starożytni upodobali sobie sprowadzanie na ziemię pojęć oderwanych za pomocą personifikacji. Przedstawiając abstrakty pod postaciami ludzkimi, czynili świat bardziej przystępnym i zrozumiałym. Dlatego też stwarzali na swój obraz i podobieństwo niezliczone zastępy „człekokształtnych” bogów i bogiń, opiekujących się nie tylko obiektami geograficznymi, lecz również wartościami (boginie mądrości, męstwa), gałęziami nauki, sztuki i innymi dziedzinami życia i działalności człowieka. By nie stracić rozeznania w tym gąszczu „powołanych do życia” bytów, ludzie starożytni zaczęli im nadawać symboliczne atrybuty, bądź to związane z podległymi tym bóstwom dziedzinami, bądź to wynikające z tradycyjnych wyobrażeń ludzi tamtego kręgu kulturowego. W ten sposób ukształtowały się tradycyjne personifikacje pojęć, jak np. sprawiedliwości (kobieta z przepaską na oczach i wagą w ręce — bo sprawiedliwość nie patrzy na człowieka, którego sądzi, lecz waży ludzkie czyny) lub fortuny (kobieta z przepaską na oczach, obracająca ustawionym pionowo kołem, bo los jest ślepy, ofiary wybiera przypadkowo, a gdy jednych wynosi na szczytu, innych zrzuca na dno). Widząc te personifikacje, każdy doskonale wiedział, co oznaczają. A ponieważ wszystkie były jednoznaczne, można je uznać za odpowiadające przywołanej na wstępie definicji alegorii.
Sytuację niemiłosiernie skomplikowali ludzie średniowiecza, którzy traktowali całą dostępną obserwacji zmysłowej rzeczywistość jak otwartą księgę, z której wprawny interpretator będzie w stanie wyczytać o wiele więcej, niż można by wywnioskować z pobieżnego oglądu:
Dla średniowiecznych myślicieli chrześcijańskich wszystko, co istniało, było symbolem. Rzeczy, osoby, wydarzenia aktualne i historyczne, traktowane były jako symbole bądź innych rzeczy, osób i wydarzeń, bądź pojęć i idei.2
Można powiedzieć, że otaczający ich świat traktowali nie tylko jako rzeczywistość samą w sobie, ale również jak kod, język, za pomocą którego Bóg przemawia do człowieka i objawia mu tajemnice świata, historii i prawdy wiary. Powyższa idea da się sprowadzić do słynnej formuły Hugona od św. Wiktora Omnis natura deum loquitur (cała natura wyraża Boga). Dlatego też każdy element byli skłonni traktować jako symbol, odsyłający do znaczenia znajdującego się poza samym znakiem, a nawet poza „naszym” światem. Wąż był więc już nie tylko wężem, ale również przypominał o szatanie, a gołębica była znakiem ducha świętego. Sami ludzie średniowiecza nie rozróżniali symboli i alegorii. Dla nich po prostu cały świat, podobnie jak całe Pismo święte, był jedną wielką alegorią.
Z ciekawym zjawiskiem spotykamy się w epoce baroku. Modne wówczas staje się pisanie pod adresem konkretnych osób utworów okolicznościowych mających formę opisu fikcyjnej budowli (np. pałacu spersonifikowanej Sławy) przepełnionego mnóstwem alegorycznych i symbolicznych przedstawień, których dobór służył wyrażeniu pochwały lub nagany osoby, do której był kierowany. Tekst taki dawał przy okazji możliwość wyrażenia pewnych wskazań moralnych dla czytelników. Tego typu opisy mogły zajmować nawet kilkadziesiąt stron tekstu, a gdybyśmy chcieli w pełni wyjaśnić znaczenie wymienionych w nich motywów, symboli, a nawet zastosowanych do budowy tych fikcyjnych obiektów materiałów oraz wzajemnej konfiguracji tych elementów, musielibyśmy napisać księgę znacznie dłuższą niż oryginalne dzieło…
Przez wieki niewiele się w tym zakresie zmieniło. W zasadzie twórcy kolejnych epok obracali się w kręgu utrwalonych i w miarę jednoznacznie kojarzących się motywów symbolicznych i alegorii. Nawet romantycy nie dokonali na tym polu rewolucji. Jednak modernistyczni ekscentrycy uznali taki sposób przedstawiania za nudny i artystycznie wyeksploatowany do granic możliwości. W II poł. XIX w. pojawia się więc nurt zwany symbolizmem, którego istotę stanowi wyrażanie treści nie wprost, nawet nie przez alegorie, lecz przez nieskonwencjonalizowane, wieloznaczne i trudne do wyjaśnienia symbole. Twórcy tego nurtu starali się bowiem za wszelką cenę uciec od wszystkiego, co pospolite, szukać nowych środków wyrazu. Utrwalone w kulturze alegorie jawiły im się właśnie jako owa pospolitość, powodująca, że lektura poezji nie będzie w stanie zaintrygować czytelnika. Tymczasem symboliści dążyli do tego, by odkrywać nowe, nieznane wcześniej znaki, za pomocą których mogliby przedstawiać pojęcia, uczucia, myśli itp. Zdawali sobie sprawę, że może to powodować trudności w rozumieniu ich utworów, lecz właśnie o to chodziło: by poezja była nie tylko przeżyciem estetycznym, ale również zagadką dla czytelnika.
Takim nowatorskim, nieskonwencjonalizowanym symbolem jest np. przesławny Chochoł z dramatu Wesele. Powiedzieć o nim, że symbolizuje słomiany zapał Polaków, to jak zajrzeć przez dziurkę od klucza do Bazyliki św. Piotra i powiedzieć, że się widziało wszystkie skarby dziedzictwa kulturowego zgromadzone w Watykanie…
Czy rozróżnianie tych pojęć ma jeszcze sens?
Problem w tym, że każdy symbol, chociażby najbardziej odkrywczy i wyjątkowy, może się skonwencjonalizować, jeśli będzie wystarczająco często powielany i zakorzeni się w powszechnej świadomości. Czy przestanie być już wtedy symbolem, a stanie się alegorią? Niekoniecznie.
Podział na symbole i alegorie mógł się wydawać oczywisty w kręgu zbliżonym do monokulturowego. Jednak we współczesnym świecie, w dobie globalizacji, integracji europejskiej, trudno poznać, co jest symbolem, a co alegorią. Weźmy jako przykład gołębia. Dla katolików będzie on alegorią Ducha Świętego, dla ludzi pamiętających PRL — symbolem pokoju, dla innych — miłości, a dla jeszcze innych — łagodnego serca. Jeszcze inny przykład — spadająca gwiazda: dla jednych znak nadziei, dla innych zwiastun nieszczęścia. Ba, nawet znienawidzony od dawien dawna wąż nie jest taki zły — owszem, pamiętamy, że to jedno z wcieleń szatana, ale również wywodzący się ze starożytności znak sztuki medycznej… Pomieszanie z poplątaniem.
W obecnej sytuacji, w tym splątaniu kultur i tradycji nic już nie jest proste, jednoznaczne i zrozumiałe. W zasadzie tylko starożytne personifikacje idei oparły się próbie czasu i zachowały swą jednoznaczność. A resztę każdy rozumie jak chce — w zależności od wiary, ukształtowania ideologicznego, pochodzenia i mnóstwa innych czynników. Pomijam już fakt, że we współczesnym świecie, świecie mediów i internetu, proces konwencjonalizowania jakiegoś elementu kultury jest w sprzyjających okolicznościach kwestią najwyżej kilku miesięcy.
Bądź tu mądry i pisz wiersze… Chociaż nie… Pisać można. W końcu o to, czy coś jest symbolem, czy alegorią, nie będzie się martwił autor, lecz interpretator utworu, krytyk literacki… Powiem więc inaczej. Bądź tu mądry i wytłumacz cały ten bałagan uczniom…
Myślę, że rozróżnienie symbol — alegoria ma charakter sztuczny. Nie istniało ono aż do II połowy XIX wieku, a potem, wraz z wysypem legionów epigonów modernizmu, którzy najbardziej odkrywcze i nowatorskie symbole zawiedli pod strzechy, szybko straciło rację bytu. Tym bardziej że w niektórych źródłach można obecnie wyczytać stwierdzenia, z których wynika, że alegoria to symboliczne przestawienie pojęcia oderwanego… Znaczy to, że nawet fachowcy nie widzą większego sensu konsekwentnego utrzymywania tego sztucznego podziału — nawet jeśli nie powiedzą tego głośno.
Jedyną sensowną konkluzją w tym momencie wydaje mi się stwierdzenie, że zupełnie niepotrzebnie przyjmujemy sposób myślenia części młodopolskich poetów i teoretyków; że rozciągając ich sposób myślenia na całą historię literatury, zaczynamy szukać problemu tam gdzie go nigdy nie było. Dobrze mieć w świadomości kryteria rozróżniania tych dwóch zjawisk, aczkolwiek konia z rzędem poloniście, który sam konsekwentnie używałby określających je pojęć.
Jak wybrnąć?
Jeśli chcemy wybrnąć z kłopotu, powinniśmy powrócić do korzeni — do czasów starożytności, średniowiecza, baroku. Należy odrzucić kryteria zaszczepione w naszej świadomości przez modernistów i ich epigonów (owszem, są one prawdziwe, ale nie docierają do istoty zjawisk). Zastanówmy się nad istotą starożytnych personifikacji pojęć obdarzonych symbolicznymi atrybutami, nad średniowieczną praktyką każącą widzieć Pismo święte i cały świat jako wielką alegorię, przypatrzmy się konstrukcji alegorycznego dzieła Dantego opisującego wędrówki bohatera po zaświatach, spójrzmy na barokowe opisy przepełnionych znaczącymi elementami przestrzeni… Gdy się temu wszystkiemu dogłębnie przypatrzymy, zrozumiemy, że alegoria to przede wszystkim:
obraz plastyczny lub literacki, który w całości ma sens przenośny, wynikający z rozwiniętego układu znaczeń sugerowanych przez poszczególne elementy tego obrazu.
I taką definicję proponowałbym przyjąć. Co prawda, przez wieki operowano raczej elementami znaczącymi o utrwalonej symbolice, przez co faktycznie, alegorie były skonwencjonalizowane i jednoznaczne, ale właśnie owa złożoność była stanowiła istotę alegorii.
A co z jednoznacznością alegorii? Paradoksalnie, to właśnie złożony charakter powodował jej jednoznaczność, ponieważ globalne znaczenie alegorii brało się z sumy znaczeń elementów znaczących, a im więcej ich było, tym bardziej zawężony stawał się sens całości — kobieta z przepaską na oczach może przedstawiać kilka pojęć, ale dodanie trzeciego elementu: wagi, powoduje, że nikt nie ma wątpliwości, iż jest to sprawiedliwość… W tym momencie przekonujemy się, że poszczególne elementy takiego przedstawienia tworzą wspomniany wyżej układ znaczeń…
Przyjęcie tej wykładni nie powoduje konieczności zmiany naszego sposobu myślenia na temat istoty symbolu…
1 Por. M. Podraza – Kwiatkowska, Symbolizm i symbolika w poezji Młodej Polski, Kraków 1975, s. 13-57. (wróć)
2 J. Białostocki, Symbole i obrazy, [w:] tegoż, Symbole i obrazy w świecie sztuki, Warszawa 1982, s.20. (wróć)
20 paź 2010 o 19:03
Podoba mi się Pańska strona i ten ciekawy wpis. Będę tu zaglądał częściej i mam nadzieję, że będę miał co czytać 🙂 Pozdrawiam, powodzenia! Wiktor
18 lis 2010 o 20:57
Bardzo ciekawa strona polecam
23 lis 2010 o 15:49
Bardzo czytelne i skoncentrowane – gratuluje
10 wrz 2011 o 13:04
prosto i na temat… ^^ dzieki… 🙂
31 paź 2011 o 23:05
Naprawde fajna strona:)
27 gru 2011 o 0:12
Bardzo sobie cenię taką inicjatywę sieciową. Robi Pan świetną robotę Panie Łukaszu!
28 kwi 2012 o 12:31
wspaniale! opanowałam już wiele łatwo mylących się rzeczy na tej stronce 😉 serdecznie dziękuję 😉
6 maj 2012 o 16:09
Kolejny przydatny artykuł Pana Łukasza Rokickiego. Widać, że jest Pan osobą z pasją, ponieważ nie kopiuje Pan utartych reguł, ale pisze od siebie – a to warto docenić. Coraz rzadziej można spotkać nauczycieli z powołania.
30 paź 2012 o 17:06
A dla mnie to jest niezrozumiałe
16 paź 2013 o 17:25
Jestem studentką filologii polskiej i męczą mnie Abramowską, dziękuję za ten tekst, wiele mi wyjaśnił 🙂
29 lis 2013 o 23:29
stronka super,bardzo mi pomogła,dziękuję
16 sty 2014 o 22:53
Mimo że ten post ma już kilka lat wciąż jest wykorzystywany przez uczniów, będących na różnym szczeblu edukacji. Mi również Pan pomógł, Panie Łukaszu! Dziękuję
3 cze 2014 o 20:39
Piszę na temat alegorii po angielsku, masakra. Na stronach angielskich nic nie ma.
12 paź 2014 o 16:02
Bardzo dziękuję Panu za pomoc. To wspaniała strona 🙂
6 maj 2015 o 20:23
Bardzo ciekawe artykuły, jednak niestety nie jestem Najwyraźniej wystarczająco wyedukowana, żeby przeczytać któryś bez potrzeby szukania znaczeń pewnych zwrotów,np. „ad hoc” powyżej. Prosiłabym z tego powodu o dopisywaniu znaczeń w nawiasach, bo być może nie tylko dla mnie jest to kłopotliwe (a jak sam Pan zauważył nie łatwo jest znaleźć dobre wyjaśnienia).
8 maj 2015 o 17:46
@ Kosogłos
Chylę czoła przed tak ambitną i dociekliwą czytelniczką. Bez żadnej ironii. Nie każdemu chce się sięgać po słownik, żeby coś sprawdzić. Takie czasy. Ale jeśli komuś się chce, to prędzej zapamięta taki zwrot niż z wyjaśnienia w nawiasie. Wezmę jednak tę sugestię pod uwagę.
3 paź 2016 o 17:05
Mimo że jestem dopiero w gimnazjum, nie do końca podzielam zdania wcześniejszych komentatorów. Dla mnie tekst jest napisany jasno. Oczywiście pewne zwroty literackie nie są mi do końca znane, ale od czego jest słownik?
Na stronę przywiodła mnie potrzeba dokładniejszego zrozumienia sensu motywu „alegoria”, a przy okazji poznanie różnicy między nią, a symbolem.
Duże brawa dla autora wpisu, masz większy dar tłumaczenia niż moja nauczycielka języka polskiego.