Wielkanocne jaja

Z przymrużeniem oka   

Profesor Miodek wykazywał niegdyś, iż umiejscowienie przecinka w zdaniu może zdecydować o życiu lub śmierci jeńca. Pierwsza z historyjek, które za chwilę opowiem, nie przyniosła co prawda poważnych konsekwencji (bo nie mogła), aczkolwiek miały one pewien realny, a zarazem humorystyczny wymiar.

Wielkanoc to czas, z którym wiąże się wiele obrzędów i tradycji — zdecydowanie więcej niż z okresem Bożego Narodzenia, co nie powinno dziwić, jeżeli weźmiemy pod uwagę rangę tego święta w religii chrześcijańskiej. Jednym z najbardziej znanych zwyczajów wielkanocnych jest dzielenie się jajkiem, stanowiące odpowiednik bożonarodzeniowego łamania się opłatkiem. Zdarza się jednak, że tzw. „jaja” rozpoczynają się wcześniej, np. w czasie tradycyjnie wystawianych w okresie przedświątecznych misteriów, których zdarzyło mi się w ostatnich latach obejrzeć niemało. Pozwolę więc sobie opowiedzieć dwie historie wiążące się z misteryjnym wpadkami młodych ludzi. A na koniec przypomnę najkrótsze wygłoszone w Polsce kazanie wielkanocne.

Jaja wielkoczwartkowe

Pierwszy przykład pokazuje potęgę interpunkcji. Świętego Piotra znamy wszyscy. Uczeń, którego Chrystus wyznaczył na swojego następcę na Ziemi, mimo dobrych chęci i niepodważalnej miłości do Mistrza, często wykazywał się niezrozumieniem wydarzeń, których dane mu było być świadkiem. Najbardziej znana jest jednak próba, której Piotr został poddany, a która — jak można przypuszczać — miała na celu uchronienie następcy przed popadnięciem w nieprzypadkowo wymieniany na pierwszym miejscu w katechizmie grzech pychy, historia ta pokazuje bowiem rozdźwięk między poświęceniem Jezusa a niegotowością do takiej ofiary osoby, która miała go zastąpić. Wykładnia jest prosta: Jezus umiera z miłości do ludzi, jednak pierwszy i wyróżniony spośród nich nie jest w stanie odwdzięczyć się Bogu w podobny sposób. Oto bowiem Jezus mówi do Piotra słowa, które w różnych przekładach różnie się oddaje, a na potrzeby przedstawienia otrzymały brzmienie:

Nim kogut zapieje, trzy razy wyprzesz się mnie.

Ewangelie nie są do końca zgodne co do tego, ile razy miał zapiać kogut. Mateusz, Łukasz i Jan tego nie precyzują, ale z kontekstu wnosić można, że raz. Jedynie Marek stwierdza, iż dwa razy. Wszyscy natomiast zgodni są co do tego, że Piotr zaparł się Chrystusa trzy razy, czyli tyle, ile zostało mu zapowiedziane.

Wiemy, że przecinek jest w trakcie wygłaszania zdania zastępowany zawieszeniem głosu, zwłaszcza jeśli wymaga tego jednoznaczność przekazu. Dowcip polega na tym, że wygłaszający te słowa młody aktor pauzę umieścił nie jak powinien, tj. między słowami zapieje i trzy, ale między słowami razy i wyprzesz, czyli nadał tekstowi postać:

Nim kogut zapieje trzy razy, wyprzesz się mnie.

Gdy to usłyszałem, uśmiechnąłem się z politowaniem i pomyślałem, że teraz Piotr powinien się raz wyprzeć Jezusa, a kogut trzy razy zapiać. Oczywiście nie brałem na serio takiej możliwości, jakież więc było moje zdziwienie, gdy… słowo ciałem się stało: Piotr wyparł się Jezusa raz, po czym można było usłyszeć odtworzone z taśmy… trzykrotne pianie koguta.

Wpadka ta świadczy o tym, że aktor się nie pomylił, tylko wypowiedział swoją kwestię zgodnie z błędnie napisanym scenariuszem. Czy scenarzysta nie znał biblijnej historii i nie sprawdził w tekście źródłowym, o co chodzi, tylko posłużył się gdzieś tam zapamiętanymi słowami? Pozostaje faktem, że błędne odczytanie tych słów powiązane z błędnym ustaleniem pauzy doprowadziło do rozbieżności w sferze faktograficznej. Trudno chyba o lepszy dowód, iż interpunkcja, wbrew temu, co próbują wmówić nam zwolennicy językowej bylejakości i upraszczania wszystkiego, co się da, ma jednak znaczenie, a jej złe ustalenie w zdaniu może doprowadzić do nieporozumień pociągających za sobą konkretne konsekwencje praktyczne.

Druga historia wiąże się z tym samym biblijnym wydarzeniem. Tu scenariusz napisany był prawidłowo, lecz zawiodła technika. Ponieważ okazało się, iż nagranego piania koguta z jakichś przyczyn nie da się odtworzyć, poproszono jednego z aktorów, który miał być w tym momencie za kulisami, by w odpowiedniej chwili zapiał jak kogut. Wszystko odbyło się zgodnie z planem i opisanymi w Biblii faktami: Piotr trzykrotnie zaprzeczył, jakoby miał znać Jezusa, po czym ukryty za kulisami aktor… donośnie zagdakał: kokokoko. Nie muszę dodawać, że w tym momencie na widowni rozległy się salwy śmiechu, a podniosły nastrój został bezpowrotnie zaprzepaszczony… Wniosek? Niczego nie należy uznawać za oczywiste, a szczególnie nie wolno nam przypuszczać, iż to, co oczywiste dla nas, jest też oczywiste dla innych. Wiedza o świecie w dużym stopniu wynika z życiowych doświadczeń, a ktoś, kto wychował się w mieście i w życiu żywego drobiu nie widział, niekoniecznie musi rozróżniać kurę i koguta oraz wydawane przez nie odgłosy.

Jaja wielkopiątkowe

Wielki piątek to dzień, w którym upamiętnia się sam fakt ukrzyżowania Jezusa. Przy tej okazji wspomina się o czterech osobach. Przede wszystkim wspomina się o obecnej pod krzyżem Maryi i opiekującym się nią św. Janie, który jako jedyny spośród uczniów Jezusa pojawił się na miejscu kaźni Mistrza, podczas gdy inni pouciekali w popłochu, za co został zresztą nagrodzony: jako jedyny spośród apostołów dożył starości i zmarł śmiercią naturalną (pozostałym zostało przeznaczone męczeństwo), a ponadto właśnie jemu objawiona została wizja dni ostatecznych opisana w Apokalipsie. Wspomina się ponadto o dwóch łotrach, ukrzyżowanych razem z Jezusem — jeden po lewej, drugi po prawej stronie. Rozmowa z nimi ma w Biblii szczególną wagę, gdyż określa podstawowy warunek Bożego przebaczenia — szczery żal. Ale nie będziemy tu wnikać w rozważania teologiczne.

Wielki Piątek odróżnia się od innych dni w roku tym, że nie odprawia się w nim mszy. Jest za to odprawiana liturgia, której zwieńczeniem jest całowanie krzyża, a konkretnie ukrzyżowanego Chrystusa. Jeśli wiernych jest wielu, a zwykle tak właśnie jest, zabiera to wiele czasu. W wielu parafiach radzono sobie z tym w ten sposób, iż w bocznych nawach wystawiano dodatkowe krzyże, by rozładować tłok i skrócić wiernym czas oczekiwania. Podobne rozwiązanie zaproponowali też wierni proboszczowi jednej z parafii, który konsekwentnie wystawiał tylko jeden krzyż. Proboszcz pozostawał nieugięty, a ostatecznym argumentem, który skutecznie położył kres rozmowom na ten temat, stało się półżartobliwe stwierdzenie: Łotrów czcić nie będziemy.

Jaja wielkanocne

O jakości śpiewu Polaków można mówić wiele. Dobrych chęci nie sposób im odmówić, a sytuacje, w których połowa śpiewających jest w połowie śpiewanej modlitwy Ojcze nasz… lub hymnu narodowego, podczas gdy inna wyśpiewuje ostatnią nutę, jest u nas normą. Śpiewy kościelne wiążą się z jeszcze jednym problemem: niezrozumieniem tekstu, wskutek czego utwór otrzymuje inne brzmienie w warstwie słownej. Znamy typowo wielkanocną pieśń Zwycięzca śmierci…? Szczególnie interesuje mnie zakończenie pierwszej strofy: Naród niewierny trwoży się, przestrasza // Na cud Jonasza… W tym miejscu z ust wiernych wydobywa się często tajemnicze Nacutjo nasza…. Co zabawniejsze, niekoniecznie jest to wynik upodobnień fonetycznych, bo zaręczam, że gdyby podpytali Państwo mniej zorientowanych w temacie wiernych, czym albo kim jest owa nacutja, odpowiedzi mogłyby być zaskakujące. Jest dobra okazja, żeby sprawdzić to empirycznie — wyniki sondy proponuję zamieszczać w komentarzach.

Ostatnia rzecz dotyczy słynnego kazania, które z okazji Wielkiej Nocy swego czasu wygłosił znany chociażby jako autor książek dla dzieci i przyjaciel Jana Pawła II ksiądz Mieczysław Maliński. Cała homilia brzmiała:

Chrystus zmartwychwstał! Ale wy i tak w to nie wierzycie….

Żart? Powiedziałbym raczej, że swego rodzaju odważna drwina z wiernych, a jednocześnie bardzo konkretny wyrzut im poczyniony; wyrzut w kontekście wiary fundamentalny. A jaka z tego nauka? Taka, że ilość i jakość nie muszą iść ze sobą w parze. Lepiej krótko i konkretnie!

Tak więc na zakończenie krótko i konkretnie.
W tych trudnych czasach, rok po tragedii smoleńskiej, w atmosferze nieustających i wszechobecnych sporów, pomówień, szyderstw, pogardy, nieufności, antagonizmów i przeinaczeń, w realiach rosnących cen i pesymistycznych prognoz na przyszłość, życzę wszystkim, by nadchodzące święta wskrzesiły w nas zdolność przeżywania radości — tych małych i tych wielkich. Niech cudzy ból nas nie śmieszy, a czyjaś radość nie boli. Wesołych Świąt!

Przy okazji zachęcem do obejrzenia mojej relacji fotograficznej z tegorocznej Centralnej Warszawskiej Drogi Krzyżowej.

2 komentarze do “Wielkanocne jaja”

  1. Plastelinaaa stwierdza:

    łał, naprawdę niesamowite historie! Z przyjemnością przeczytałam 🙂 pozdrawiam 🙂

  2. eskobana stwierdza:

    kapitalna strona !

Zostaw komentarz

Silnik: Wordpress - Theme autorstwa N.Design Studio. Spolszczenie: Adam Klimowski. Modyfikacja: Łukasz Rokicki.
RSS wpisów RSS komentarzy