Drodzy uczniowie (i nie tylko), zanim jeszcze raz zapytacie mnie, czy dane słowo pisze się przez „u” zwykłe czy przez „u kreskowane”, wiedzcie, że takie pytanie jest bezprzedmiotowe! Zapamiętajcie to:
W związku z powyższym, jeśli musicie zadać takie pytanie, mówcie o „u” zwykłym i „o” kreskowanym.
Dlaczego tak? Chociażby ze względu na kształt liter. Kreska jest nad o, nie nad u. Oczywiście, piszę o języku polskim, gdyż w innych językach rzeczywiste „u” kreskowane wystąpić może.
Zasadnicze pytanie brzmi jednak: skąd wzięła się dwoistość zapisu tej samej głoski (niezależnie od zapisu o oraz u wymawiane są jako u) i skąd ten (pozorny) brak logiki? O tym w dalszej części artykułu.
Na początku było o… i… jery
Dawno, dawno temu były ponoć krasnoludki… A właściwie wcale nie ponoć, bo na pewno, i nie krasnoludki, ale bardzo, bardzo krótko wymawiane samogłoski — tzw. jery (nazywane też ze względu na skrócony czas artykulacji, czyli wymowy, półsamogłoskami lub samogłoskami zredukowanymi). Jery były dwa: twardy (oznaczany jako ъ) i miękki (oznaczany jako ь). Podobnie jak zwykłe samogłoski jery były ośrodkami sylaby. Trzeba też wiedzieć, że zgodnie z prasłowiańską zasadą sylaby otwartej, każda sylaba musiała się kończyć samogłoską lub półsamogłoską. Oznacza to, że w prasłowiańszczyźnie nie istniały wyrazy zakończone spółgłoskami. W tych, które obecnie kończą się spółgłoskami, dawno temu na końcu występował właśnie jer, np.
mrozъ
wozъ
krolъ
Zróżnicowanie wymowy o po zaniku jerów
Po zaniku prawa sylaby otwarte nastąpił również zanik jerów — jery w pozycji słabej, np. w wygłosie wyrazu (nie tylko, ale te przypadki najłatwiej rozpatrywać), zaczęły zanikać (jery w pozycji mocnej też zanikły, a dokładnie mówiąc, przekształciły się w e — tam, gdzie obecnie mamy tzw. „e” ruchome). Ale obowiązywała zasada „coś za coś” (językoznawcy nazywają ją kompensacją, a zjawiska z niej wynikające — zjawiskami kompensacyjnymi). Oprócz jerów istniał bowiem w prasłowiańszczyźnie i dawnej polszczyźnie iloczas — każda samogłoska miała swój czas wymowy, podobnie jak cały wyraz. Po zaniku jerów, aby czas wymowy wyrazu się nie zmienił, należało gdzieś ten utracony z jerami czas „upchnąć”, nastąpiło więc tzw. wzdłużenie zastępcze — zaczęto wydłużać czas wymowy samogłoski stanowiącej ośrodek sylaby przed jerem (znak ō oznacza wydłużoną wymowę samogłoski o):
mrozъ → mrōz
wozъ → wōz
krolъ → krōl
Proszę zauważyć, że tam, gdzie po sylabie z o istniała jeszcze sylaba z „normalną” samogłoską (nie jerem), wzdłużenie zastępcze nie zachodziło, dlatego w formach przypadków zależnych pozostało „normalne” o, np. mrozu, wozu, krola (dziś mówi się i pisze króla, ale to wyjaśnię nieco dalej).
Jak o zamieniło się w u
Z biegiem czasu nastąpił zanik iloczasu… I znów zgodnie z zasadą „coś za coś” nastąpiło kolejne zjawisko kompensacyjne — podwyższenie artykulacji, oznaczające w tym wypadku, że czas wymowy ō przestał być wydłużony, za to artykulacja tej głoski została podwyższona, przez co pierwotne o przekształciło się w u. Zmiana ta nie zaszła w jednej chwili, lecz wymowę o podwyższano stopniowo, a powstałe „o” ścieśnione oznaczano w piśmie jako ó. Zapis ó pozostał więc na zasadzie reliktu żywej niegdyś praktyki językowej.
Z tej historii wzięła się też zasada wymienności ó — o. Wynika ona stąd, że w jednych formach danego wyrazu i wyrazach pokrewnych pozostało pierwotne o, w innych wyewoluowało ono do ó.
Wyrównania analogiczne, czyli o „błędnych” formach
Obiecałem wyjaśnić jeszcze skąd forma dopełniacza króla, a nie krola (chociaż do pewnego czasu tę drugą też się spotykało), jak powinna ona teoretycznie wyglądać. Otóż zadziałała tu w późniejszych wiekach tendencja do wyrównań analogicznych. Chodzi o to, że w wypadku wielu wyrazów ich temat zaczął być ujednolicany. W wypadku wyrazu król upowszechnił się temat mianownika (z ó, nie o), przez co ó zagościło również w pozostałych formach fleksyjnych wyrazu i wyrazach pokrewnych (np. królowi, królować, zam. logicznych form krolowi, krolować). Jest to sytuacja ciekawa z tego względu, że nastąpiło tu wyrównanie do mniej popularnej w odmianie wyrazu głoski w temacie (we wszystkich przypadkach poza mianownikiem jest o). W innych wyrazach z kolei upowszechniło się we wszystkich formach o (np. dom, koń zam. dóm, kóń — takie formy, zachowane czasami w gwarach, wynikałyby z logiki opisanych mechanizmów językowych, ale zostały wyparte przez inne), w wielu wyrazach z kolei żadne wyrównania nie nastąpiły, stąd np. oboczności tematyczne wóz — wozy, koza — kóz, wóz — wozy).
Można więc powiedzieć że to „głupie ó”, które razem z rz i ch chciał niegdyś zlikwidować pewien pracownik kuratorium oświaty w Lublinie, jest językowym dobrem, zabytkiem, świadectwem burzliwych dziejów polszczyzny.
25 lut 2013 o 18:05
Ciekawe, nic nie wiedziałem o jerach. Fajny artykół(błąd umyślny 🙂
23 maj 2013 o 12:58
Oczywiście, ma Pan całkowitą rację, mówiąc, że nazwa „u kreskowane” na oznaczenie „ó” jest nielogiczna. Jednak – nie wiem, na ile to jest rozpowszechnione – ale przez całe życie spotykałam się wyłącznie z takim określeniem, czyli „u kreskowane”. Wszyscy tak mówili, od nauczycieli począwszy, na wszystkich etapach mojej edukacji. Od nich zresztą takiego określenia się nauczyłam. Nie wiem tylko, czy trafiłam na trochę niedouczonych nauczycieli, czy zjawisko jest na tyle rozpowszechnione, że jedynie najbardziej świadomi użytkownicy polskiego (i nauczyciele poloniści) mówią „o kreskowane”. Pozdrawiam 🙂
23 maj 2013 o 20:27
Jeśli chodzi o społeczeństwo, to grają tu rolę obydwa czynniki: nieświadomość i przyzwyczajenie. Dlaczego jednak źle mówią nauczyciele? Myślę, że z podobnych przyczyn, ale większość z przyzwyczajenia. Rzecz w tym, że często jest tak, że ktoś ma świadomość poprawnej formy, a nawet mechanizmów powstania ó, lecz nie potrafi zmienić wpojonych od dzieciństwa zachowań językowych. Tym też tłumaczyłbym część nauczycieli — oni też zostali tak nauczeni w dzieciństwie…
21 paź 2015 o 22:50
Gdy bawię się z moją córką w ustne literowanie różnych wyrazów i występuje w nich ó to ona je nazywa ó zamkniętym. Gorszy problem z liczeniem głosek w wyrazie, zna zasady i je stosuje, ale gdy literę ,, i ” na końcu wyrazu uznała za głoskę, szkoła potraktowała to jako błąd.
Pozdrawiam
23 paź 2015 o 20:12
@ Ania
Nie do wiary. I na końcu zawsze pełni funkcję podwójną: głoski, a zarazem zmiękczenia. Jeśli nauczyciel uznaje to za błąd, to powinien się dokształcić.
27 lis 2016 o 23:31
Zastanawia mnie litera z jezyka arabskiego tzw. ” damma” ktora nad samogloska powoduje brzmienie spolgloski na NP : „t” + damma czytamy „tu” z jedna jednostka czasowa. Sa rowniez litery samogloski , ktore wydluzaja spolgloske o kolejna jednostke czasowa. Czytajac o „jerach” zastanowilo mnie to, gdyz jer po odwroceniu do „gory nogami” przypomina tzw litere ” la un” wydluzajaca spolgloske i nadajaca jej brzmienie „u” .
28 lis 2016 o 9:06
@ Dociekliwy
Trudno mi się odnieść do tego, co Pan napisał, gdyż nie znam języka arabskiego. Nie wiem tylko, w jaki sposób Arabowie wydłużają spółgłoski. W językach europejskich iloczas dotyczył sylab, a regulowany był długością samogłoski. Jery nie tyle wzdłużały spółgłoski, co dodawały po nich tzw. półsamogłoskę, co oczywiście wydłużało iloczas. Obecność jerów wynikała z prawa sylaby otwartej, zgodnie z którą sylaba nie mogła kończyć się spółgłoską, tylko samogłoską lub półsamogłoską. Po zaniku jerów przypadający na ich artykulację czas przejmowała inna samogłoska lub półsamogłoska. Jery na końcu wyrazów i w innych pozycjach słabych pozanikały, e dzięki temu samogłoski w poprzedzających sylabach wydłużyły się artykulacyjnie, a jery w pozycjach mocnych zwokalizowały do samogłosek. Tak to wygląda w uproszczeniu. Dodatkowym śladem po zaniku jerów są niektóre zmiękczenia śródwyrazowe oraz twardy i miękki znak w zapisie rosyjskim.