C. K. Norwid W Weronie — niekonwencjonalna interpretacja
Ciekawostki, Literatura, Romantyzm, Z przymrużeniem okaNa wstępie lojalnie uprzedzam, że przedstawiona niżej interpretacja nie nadaje się do użytku szkolnego i należy ją traktować z dużym przymrużeniem oka.
To nie jest tak, że czytam wiersz i dumam, jak można by sobie z niego, przepraszam za wyrażenie, interpretacyjne jaja zrobić. Po prostu kiedyś uczestniczyłem w ciekawych zajęciach warsztatowych, w czasie których prowadzący podzielił nas na grupy i poprosił o dokonanie… złej interpretacji wiersza Cypriana Kamila Norwida W Weronie. Niestety, nikogo z nas dokonywania złych interpretacji nie uczono, więc ciężko nam było cokolwiek wymyślić, toteż skończyło się na tym, że niczego nie wymyśliliśmy, a ja, gdy przyszła nasza kolej, a przyszła szybko, bo referowaliśmy wyniki pracy jako pierwsza grupa, musiałem po prostu improwizować, żeby cokolwiek powiedzieć. W sumie poszło mi dość gładko, a w dalszej części artykułu podzielę się z Państwem tym, co udało mi się wykoncypować.
Zanim jednak przejdę do konkretów, przypomnimy tekst utworu, który nawiązuje do smutnych losów bohaterów dramatu Romeo i Julia Szekspira.
1
Nad Kapuletich i Montekich domem,
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu —2
Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,
Na rozwalone bramy od ogrodów,
I gwiazdę zrzuca ze szczytu —3
Cyprysy mówią, że to dla Julietty,
Że dla Romea, ta łza znad planety
Spada — i groby przecieka;4
A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I — że nikt na nie nie czeka!
Sprawa jest prosta. Obojętność i racjonalizm ludzi zostają tutaj przeciwstawione czuciu i współczuciu natury. Wiele na ten temat napisano, więc nie ma sensu powtarzać tego, co można usłyszeć w szkole i przeczytać w podręczniku. Jest też kilka szczegółowych i dobrych interpretacji w Internecie.
Ja jednakże wybrałem zupełnie inny trop, gdyż uznałem, że jeśli interpretacja ma być zła, to muszę zepchnąć na dalszy plan kluczowy dla interpretacji związek wiersza z dramatem Szekspira (zupełnie pominąć się go nie dało ze względu na aż nadto widoczne wskazówki w tekście). Postanowiłem więc znaleźć inne odniesienie. A to nasunęło mi się samo: zbliżał się rok 2012, w którym według popularnych przepowiedni inspirowanych kalendarzem Majów miał nastąpić koniec świata…
Moja „zła interpretacja”
Wiersz W Weronie Cypriana Kamila Norwida podejmuje tematykę związaną z końcem świata. Już w pierwszej strofie:
Nad Kapuletich i Montekich domem,
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu —
która powierzchownie może się wydać niewinnym opisem nieba po deszczu, znajdujemy religijne odniesienie.
Wspomniane w niej oko błękitu kojarzy się z Bogiem. Błękit to przecież niebo, uznawane za miejsce pobytu Boga, o czym zaświadczają chociażby słowa modlitwy pozostawionej ludziom w Ewangelii przez Chrystusa: któryś jest w niebie. Oko z kolei to często spotykany atrybut Boga, który, jak mówi pismo, widzi w ukryciu, wie o wszystkich dobrych i złych uczynkach każdego przedstawiciela rodu ludzkiego. Co więcej, oko wpisane w trójkąt to nic innego jak ikoniczny znak Boga, wywodzący się z tradycji przedchrześcijańskiej, funkcjonujący niegdyś w chrześcijaństwie jako znak świętej Trójcy lub Opatrzności (możemy go zauważyć w starszych kościołach), obecnie zachowany w symbolice masońskiej.
Określenia wspomnianego oka błękitu użyte w wierszu odsyłają czytelnika do różnorodnych wyobrażeń Boga.
Symbolizujące Go oko jest spłukane deszczem. Można to rozumieć jako obmycie, czyli oczyszczenie, a przecież to doskonały Bóg jest najczystszą z istot. Deszcz ma też właściwość ożywiania przyrody, a przecież też o Bogu mówi się, iż jest Panem i Ożywicielem. Deszcz to również symbol płaczu — to spostrzeżenie okaże się istotne dla dalszej analizy utworu.
Jest też to Boskie oko poruszone gromem. Grom to, co prawda, kojarzy się raczej z Zeusem, którego można jednak uznać za mitologiczną prefigurację Boga Ojca, ale pamiętajmy że pioruny pojawiają się w otoczeniu tronu Boga w Apokalipsie. Jest symbolem gniewu, co stanowi odwołanie do starotestamentowej wizji Boga surowego, gniewliwego i karzącego ludzkie przewinienia — chociażby potopem, który kojarzy się z deszczem (a dopiero co omówiliśmy znaczenie i funkcje motywu deszczu w tym wierszu…).
Jakby dla przeciwwagi to symbolizujące Boga oko jest również łagodne, co odnosi się już do jego wizji zawartej w Nowym Testamencie.
Strofa ta wyjaśnia również tytuł wiersza: Julia Capuleti i Romeo Montecchi, których nazwiska pojawiają się już w pierwszym wersie, to tytułowi bohaterowie dramatu Williama Szekspira Romeo i Julia, którego akcja rozgrywa się właśnie w Weronie. Sens przywołania utworu Szekspira ujawni się dopiero w dalszej części wiersza.
Druga strofa:
Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,
Na rozwalone bramy od ogrodów,
I gwiazdę zrzuca ze szczytu —
poświęcona jest dla odmiany temu, co ziemskie, ale oglądanemu z perspektywy Boga, który patrzy na świat. Co widzi? Nic, co mogłoby Go ucieszyć…
Gruzy nieprzyjaznych grodów to zapewne ruiny toczących ze sobą wojnę miast. Tak więc świat ziemski oglądany z perspektywy Boga jest domeną wojen i zniszczeń. Co ciekawe, ogólnikowej wzmiance o zniszczonych miastach towarzyszy bardziej szczegółowa wzmianka o rozwalonych bramach od ogrodów. Jaki jest sens takiego zabiegu? Otóż ogród ma pozytywne konotacje: kojarzy się z pięknem, ładem, harmonią, odpoczynkiem… Ogród to przecież, jak pamiętamy, biblijne miejsce pierwotnego szczęścia — Eden, z którego ludzie zostali przez Boga wygnani po popełnieniu pierwszego grzechu. Pozostały im do dyspozycji typowo ziemskie ogrody. Jednak również i to doczesne piękno zostało przez ogarniętych nienawiścią ludzi zniszczone. Domeną człowieka jest więc destrukcja wszystkiego, co w dobrej wierze zaoferował ludzkości Bóg.
Nic więc dziwnego, że rozgniewany Stwórca decyduje się ukarać ludzi, zrzucając na nich zabójczy meteor, który położy kres grzesznej cywilizacji. Nazwany jest on tutaj gwiazdą zrzuconą ze szczytu. Pamiętajmy, że motyw spadającej gwiazdy jest charakterystyczny dla biblijnej symboliki związanej z końcem świata występującej w Ewangelii i księdze opisującej wizję dni ostatecznych, czyli Apokalipsie. Należy też dodać, że poruszające się po niebie obiekty takie jak komety czy meteory w naszej tradycji, inaczej niż w kulturze anglosaskiej, traktowane były jak zły omen — zwiastun dużego nieszczęścia (dowody znajdziemy w Panu Tadeuszu i Trylogii).
Trzecia strofa:
Cyprysy mówią, że to dla Julietty,
Że dla Romea, ta łza znad planety
Spada — i groby przecieka;
odwołuje się do wspomnianej już historii Romea i Julii — tytułowych bohaterów dramatu Szekspira — kochanków pochodzących z dwóch zwaśnionych rodów, których ludzka niezgoda doprowadza do śmierci. A przecież to właśnie niezgoda jest przyczyną wzmiankowanych w drugiej strofie wojen, niszczących danych człowiekowi przez Boga świat. Można powiedzieć, że dzieje Romea i Julii nie są tu istotne same w sobie i nie są najważniejsze, są raczej czymś w rodzaju egzemplifikacji skutków zła i niezgody w świecie ludzi.
Jest też tu ciekawy akcent: apokaliptyczna spadająca gwiazda zostaje nazwana łzą znad planety. A przecież już w pierwszej strofie pojawiło się spłukane deszczem oko błękitu, co jednoznacznie kojarzy się z płaczem, łzami. Któż zatem płacze? Oczywiście Bóg (oko błękitu, jak ustaliliśmy, właśnie Jego symbolizuje), i to może nawet z dwóch powodów. Przede wszystkim na pewno trudno pogodzić mu się z niewdzięcznością ludzi i tym, jak niszczą oni to, co dla nich stworzył. Może też płacze nad losem ludzi, których kocha, chociaż zsyła na nich karę (chyba wszyscy rodzice znają tę ambiwalencję uczuć). Jest to więc taki sam Bóg jak w pierwszej strofie: surowy, lecz w pewien sposób łagodny.
Wspomniana łza, czyli spadająca gwiazda, przecieka groby, co jest oczywiste: autor nie ma tu na myśli spadającego z nieba kamyka, który będzie leżał w trawie, aż znajdzie go jakiś zbieracz, lecz zabójczy meteor, który nie tylko zniszczy wszystko, co na powierzchni, lecz także wbije się głęboko w ziemię i przeniknie groby, symbolizujące świat zmarłych. Tak więc koniec nie będzie dotyczył tylko aktualnie żyjących, lecz zarówno tych, którzy żyli, i tych, którzy żyją. Pamiętajmy, że opisywane w Apokalipsie zniszczenia to tylko preludium do ostatecznego sądu nad żywymi i umarłymi (przyjdzie sądzić żywych i umarłych).
Ostatnia strofa:
A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I — że nikt na nie nie czeka!
w typowy dla epoki romantyzmu sposób przeciwstawia dwie rzeczywistości: odczuwającą naturę (w tym utworze uobecnioną w postaci cyprysów), która rozpoznaje zagładę jako wyraz żalu Boga spowodowanego ludzką niezgodą i spowodowanymi przez nią tragediami (śmierć kochanków, wojny), oraz ludzi, którzy posługując się metodologią „szkiełka i oka”, nie rozpoznają znaków i racjonalizują je, przypisując im czysto naukowy, materialny sens.
Nic więc dziwnego, że na te kamienie nikt nie czeka. Dla uczonych deszcz meteorów to zwykłe zjawisko wpisane w porządek natury. Poza tym nikt nie czeka na koniec świata w tym sensie, że nikt się go nie spodziewa, bo — jak znów wynika z Pisma — koniec świata przyjdzie niepostrzeżenie jak złodziej. Ludzie nie dostrzegają go nawet wtedy, gdy on właśnie się dzieje…
***
Nie muszę dodawać, że inni uczestnicy zajęć mieli niezły ubaw, słuchając tych wymysłów, jednak prowadzący stwierdził, że zadanie nie zostało wykonane właściwie. Interpretacja, co prawda, rozmijała się z tą powszechnie przyjętą, lecz z powodu rzeczowych odwołań do kontekstów (m.in. utrwalonych w kulturze symboli i motywów) oraz wewnętrznej spójności staje się trudna do obalenia, a szczególnie trudno ją obalić przez wskazanie wewnętrznej niespójności. I w zasadzie trudno się z tym nie zgodzić, bo trochę rzeczywiście przedobrzyłem.
Wnioski
Zapomniałem, że najważniejsze są wnioski.
Pierwszy wiąże się z oceną interpretacji przez prowadzącego warsztaty i jest taki: do dokonania złej interpretacji także trzeba talentu i wcale nie jest to takie łatwe zadanie, jak mogłoby się wydawać…
Drugi wniosek: bądźcie bardziej krytyczni w stosunku do ustaleń poczynionych przez innych. Skąd możemy mieć pewność, że to, co ktoś gdzieś napisał, jest słuszne — nawet jeśli jest spójne i na pozór nieźle uargumentowane. Mówi się, że papier przyjmie wszystko. Internet też, i to dużo łatwiej. Przestrogę tę kieruję przede wszystkim do uczniów, którzy swą wiedzę czerpią z pseudoedukacyjnych portali, których treści tworzą anonimowe osoby, często będące zwykłymi uczniami, i nawet do głowy im nie przyjdzie, że mogą być tam powypisywane piramidalne bzdury.