Wydawać by się mogło, że tak proste i oczywiste znaczeniowo słowo jak obraz nie może, a przynajmniej nie powinno, być obiektem nadużyć językowych, a tym bardziej językowej mody. A jednak może, o czym świadczą liczne przykłady jego użycia w wypowiedziach, a nawet publikacjach dotyczących branży filmowej.
Aby zrozumieć istotę problemu, proszę przeczytać uważnie poniższe zdania i ustalić, gdzie zastawiłem pułapkę na czytelnika:
Tylko przez dwa dni — 16 i 17 maja — w Moskwie w Międzynarodowym Centrum Roerichów zaprezentowany został obraz Nikołaja Roericha „Czyny Matki Bożej”,
W 2006 roku David Ondricek zaprezentował swój kolejny obraz, „Grandhotel”, który był pokazywany w sekcji Panorama Berlinale.
Różnica jest zasadnicza: w pierwszym zdaniu chodzi o dzieło malarskie, w drugim o film. Pułapką jest użycie słowa obraz w odniesieniu do obu dzieł, a właśnie praktyka używania tego wyrazu na określenie filmu jest powszechna wśród dziennikarzy i ludzi z branży filmowej. Tak wiec jeśli jeden kinoman mówi do drugiego:
Wiesz, widziałem wczoraj obraz „Dziewczyna z perłą”,
to można się zastanawiać, czy widział słynny obraz Jana Vermeera czy film Petera Webbera o tym samym tytule (nawiasem mówiąc, odnoszący się do tegoż obrazu)…
To, czy w podanych zdaniach chodzi o film czy o dzieło malarskie nie wynika wprost z ich treści.
Na każdym kroku spotkać się możemy ze zdaniami typu:
Obraz miał swoją premierę rok temu na festiwalu w Wenecji,
Kolejny obraz Kieślowskiego to już arcydzieło na skalę międzynarodową,
Obraz zdobył nagrodę jury na tegorocznym festiwalu w Cannes, gdzie pokazywany był w sekcji Un Certain Regard.
Pierwsza myśl jest taka, że chodzi o zwykły obraz rozumiany jako dzieło plastyczne. Dopiero kontekst, ujawniający się tutaj w nazwach znanych festiwali filmowych (albo nazwiskach twórców), wyjaśnia, że chodzi o dzieło kinematograficzne. W wypadku mniej znanych odbiorcy nazwisk i festiwali sprawa nie byłaby już taka oczywista.
W wypadku kolejnych przykładów:
W 1978 roku powstał obraz „Bez znieczulenia”,
Wkrótce okaże się, czy nowy obraz odniesie taki sam sukces i wzbudzi tak wielkie kontrowersje, jak „Niewygodna prawda”
kontekst wcale nie jest już taki oczywisty, a zdania te same w sobie komunikują, że chodzi o obrazy w tradycyjnym tego słowa rozumieniu, czyli dzieła malarskie, chociaż w zamierzeniu autorów odnosiły się do filmów…
W kolejnych zdaniach:
(…) pokazano nowy obraz dokumentalny „Narodziny Wolności”,
Obraz został nagrodzony Oscarem za rok 2010 w kategorii „Najlepszy długometrażowy film dokumentalny”,
W Karlowych Warach produkcja otrzymała główną nagrodę za najlepszy krótkometrażowy obraz dokumentalny
użycie określeń dokumentalny i długometrażowy zapobiega rozumieniu rzeczownika obraz w sposób dosłowny, ale nie da się ukryć, że zbitki obraz dokumentalny, a jeszcze bardziej obraz długometrażowy wprowadzają semantyczny dysonans.
Ciekawie brzmi kolejny przykład:
Filmy autorstwa Krzysztofa Kieślowskiego oraz obrazy nawiązujące do twórczości tego reżysera zostaną pokazane podczas 3. edycji festiwalu filmowego „Hommage a Kieślowski”, który rozpoczął się w piątek w Sokołowsku koło Wałbrzycha (Dolnośląskie).
Szczerze mówiąc, to nie wiem, o jakie obrazy chodzi. Według mnie powinno chodzić o obrazy malarskie inspirowane dziełami filmowymi. Skoro malarze nierzadko czerpią inspirację z dzieł literackich, muzycznych i teatralnych, to dlaczego nie mogliby czerpać jej z filmów? To chyba logiczne, że takie obrazy mogłyby być wystawione jako dodatkowa atrakcja na festiwalu filmowym. Być może jednak autorowi chodziło o inne filmy inspirowane dziełami Kieślowskiego, ale to w żaden sposób z powyższego zdania nie wynika. Jeśli faktycznie chodzi o filmy, to autor popełnił błąd. To jego rzeczą jest formułować zrozumiałe komunikaty. Czytelnik nie ma obowiązku dociekać, co autor miał na myśli, a jeśli zostaje do tego zmuszony, źle to świadczy o kompetencjach językowych autora tekstu. Ja nie podejmuję się zgadywać „co autor miał na myśli”…
Co w takim razie z nazwą:
kierunek realizacji obrazu na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach?
W tym akurat wypadku jest ona uzasadniona, gdyż określa ona specjalizację inną niż np. realizacja dźwięku. Tymi sferami produkcji filmów zajmują się odrębne grupy specjalistów. Tak zwana realizacja obrazu dotyczy tylko wizualnej strony filmu czy jakiegokolwiek materiału audiowizualnego.
Skąd ta moda i dlaczego wyraz obraz jest nieadekwatny w odniesieniu do filmu?
Według wszelkiego prawdopodobieństwa wywodzi się od angielskiego określenia motion picture, czyli ruchomy obraz. Zauważyć jednak należy, iż film tylko w samych swoich prapoczątkach składał się wyłącznie z obrazu. Dość szybko twórcy doszli do wniosku, iż ruchomy obraz to za mało, czego rezultatem było dążenie do wzbogacenia go dźwiękiem — na początku przez pianistów, którzy na żywo starali się oddać muzyką nastrój pokazywanych scen, potem zaś dzięki pojawieniu się odpowiednich możliwości technicznych przez dodanie ścieżki dźwiękowej. O tym, iż stanowi ona integralny składnik filmu, świadczy ciągły postęp w dziedzinie jej realizacji — od zwykłego mono przez stereo do złożonych systemów dźwięku dookólnego. Już samo to wystarczy, by określanie filmu mianem obrazu uznać za przestarzałe i nieadekwatne do specyfiki tego medium. Co więcej, podobno od jakiegoś czasu trwają eksperymenty nad wzbogacaniem filmów o nowe doznania, np. zapachowe lub ruchowe (fotele wibracyjne).
Czy jest to błąd?
1. Nie tyle błąd, ile nadużycie. Użycie słowa obraz na określenie filmu jest, co prawda, dopuszczalne, ale raczej w odniesieniu do dzieł dobrych lub wręcz wybitnych. To po pierwsze.
2. Ważne, żeby użycie słowa obraz zamiast film nie prowadziło do zatarcia jednoznaczności komunikatu. Jeśli z dotychczasowej części wypowiedzi jednoznacznie wynika, że mowa o filmie, nie ma przeszkód, by chociażby w celu uniknięcia powtórzeń w dalszej częsci nazwać go obrazem (o ile rzeczywiście mówimy o filmie wybitnym, a nie powielającą schematy i obliczoną na schlebianie pospolitym i niewyszukanym gustom tandetę — patrz: punkt 1.). Byle nie za często (patrz: punkt 3.)…
3. Należy mieć świadomość, iż jeśli z czegoś dopuszczalnego robi się zwyczaj, dochodzi do sytuacji, w której to, co miało być ozdobnikiem, wyrazem nacechowanym, staje się nieznośną i drażniącą manierą, mało wyszukaną językową modą. I dochodzi wtedy do paradoksalnej sytuacji, w której to, co nadawcy wydaje się w dobrym tonie, w istocie zdradza zły smak i językową sztampowość…
2 mar 2014 o 0:18
Paramount Pictures ;
Może, jeśli to audycja radiowa lub telewizyjna poświęcona wyłącznie kinu, to uczestnicy uznają za „oczywistą oczywistość”, że słowo obraz dotyczy filmu. Na przykład dlatego, by używać synonimów a nie powtarzać wielokrotnie samego słowa FILM. Ale jeśli to audycja o kulturze w ogóle, używanie jako zamiennika film -> obraz, całkowicie odpada.
2 mar 2014 o 15:03
@ xbw
Mniej więcej tak samo widzę te sprawę w 2. punkcie pod koniec artykułu.