W poprzednim artykule poruszyłem temat wadliwie sformułowanych poleceń. Oto kolejny kwiatek z tego ogródka, a mianowicie ćwiczenie dla uczniów klasy pierwszej.
Zasadnicze pytanie brzmi: Jaka była intencja autora? Czy chciał, żeby podkreślić wszystkie poprawne odpowiedzi, czy raczej chodziło mu o to, żeby uczeń znalazł czasowniki.
Bardziej prawdopodobne jest, że autor chciał, aby uczeń rozpoznał czasowniki. Ponieważ jednak pierwszoklasiści nie znają jeszcze części mowy, autor musiał posłużyć się wybiegiem i polecił wyszukać wyrazy stanowiące odpowiedź na pytanie: co robię? Wszystko zgodnie z pedagogiczną praktyką, ale w ostatnim przykładzie pojawia się problem. Otóż na tak postawione pytanie można odpowiedzieć: stół (Co robię? Stół.), zwłaszcza gdy pytanie co robię? zada sobie np. stolarz czy majsterkowicz. Prawda?
I aż się prosi wystawić w tym momencie na próbę nauczyciela i zaznaczyć sporną odpowiedź: stół.
Jeśli nauczyciel ma klapki na oczach i myśli
Rozsądny nauczyciel odpowiedź uzna, nawet jeśli ma świadomość, że nie o to w tym poleceniu chodziło. Jeśli jednak na tym poprzestanie, popełni błąd, gdyż uczniowie mogą nie rozumieć, dlaczego dobrze mają zrobione zadanie zarówno ci, którzy zaznaczyli wyraz stół, jak i ci, którzy go nie zaznaczyli.
Nauczyciel kreatywny natomiast, nie oglądając się na to, czy wątpliwość pojawi się czy nie, sam zapyta uczniów, czy czegoś dziwnego w tym zadaniu nie zauważyli albo czy coś ich specjalnie nie zastanowiło, i w ten sposób zawiąże dyskusję, której rezultatem będzie to, że przynajmniej część uczniów wyjdzie z lekcji bogatsza o dodatkowy wniosek. Wymaga to jednak spełnienia jednego warunku: przed zadaniem uczniom polecenia z podręcznika trzeba samemu się nad nim zastanowić…