Dla kogoś takiego jak ja oglądanie programów informacyjnych w jakiejkolwiek telewizji to czynność irytująca ze względu na wszechobecność manipulacji, i to nie tyko w materiałach dotyczących polskiej sceny politycznej, ale i wydarzeń rozgrywających się w innych rejonach świata.
Manipulacja, z racji podległości finansowych i służbowych, wpisana jest w zawód dziennikarza, ale jeśli się spojrzy na nią nie w kontekście konkretnych przypadków, lecz bardziej ogólnie, to zauważymy, że dziennikarze nie tylko dzielnie trzymają się wytycznych narzucanych przez tę czy inną wierchuszkę, ale i popadają w stadny sposób myślenia, co jako że język jest narzędziem wyrażania myśli, przekłada się na sposób mówienia, także na poziomie używania określonych środków językowych, np. stałych epitetów (jakby te kaleczyjęzyki eposy tworzyły…).
Opozycja skrajna i radykalna
Pierwsze zjawisko dotyczy wolty, jaka w TVP nastąpiła po zmianie władzy. Za rządów PO o opozycji, reprezentowanej wówczas przede wszystkim przez PiS, nie mówiono inaczej niż skrajna opozycja, środowiska skrajne itp. Gdy władzę przejął PiS, o opozycji, spośród której wyróżnia się KOD, mówi się, że jest radykalna. Dlaczego? Proste. Nie wypadało o nowej sytuacji mówić dokładnie językiem przeciwnika. Trzeba było dokonać pewnych modyfikacji.
Skutek? Tę wojnę na określenia przegrał PiS, gdyż słowo skrajny w zbiorowej świadomości kojarzy się ze środowiskami, które chciałyby totalitaryzmu w najgorszym wydaniu, łącznie z mordowaniem przeciwników politycznych, aktami terroru i terrozyzmu oraz innymi praktykami znanymi z historii
Tak czy owak, jak słuchać nie mogłem o opozycji skrajnej, tak i o radykalnej nie mogę. Nie można by po prostu mówić obiektywnie o opozycji, bez stronniczych epitetów? Nie, bo to nie leży w naturze dziennikarzy z jakiejkolwiek redakcji w Polsce (a też i nie za obiektywizm im płacą), chociaż i za granicą nie jest lepiej.
Opozycja umiarkowana
No właśnie, gdzie zdaniem polskich dziennikarzyn (!) jest opozycja umiarkowana? Jeśli polegać na ich słowach, to w Polsce chyba ze świecą jej szukać. Jeśli już, to… w Syrii, bo tym mianem nasi złotouści określali i określają tamtejszych rebeliantów. I jakoś nie przeszkadza im, że owa „umiarkowana” opozycja jest nie tylko opozycją zbrojną, ale można jej przypisać zbrodnie na ludności cywilnej (mordy, odcinanie dostępu do wody pitnej przez zanieczyszczanie jej źródeł i wodociągów, niewykluczone też, że odpowiada ona za ataki chemiczne przypisywane siłom rządowym). Przepraszam, ale czy w Polsce jedna („skrajna”) lub druga („radykalna”) opozycja dążyła lub dąży do zbrojnego przejęcia władzy i wycięcia przeciwników w pień? Nie! To skąd te określenia, których nieadekwatność dostrzega nawet średnio rozwinięty intelektualnie człowiek (ciekawe, czy wy, redaktorki, macie świadomość tej nieadekwatności…).
Wiem, zaraz zaczniecie wywodzić, że skrajni są dżihadyści z PI i al-Kaidy, a na ich tle rebelianci to prawie aniołki. Tylko jak się to ma do skrajności i radykalności na polskiej scenie politycznej? Nijak. W Polsce nikt z karabinami władzy nie obalał i nie obala. I jeśli ktoś tej różnicy nie widzi, to albo z głupoty, albo ze złej woli. Tym, którzy na naszej scenie politycznej naprawdę widzą środowiska skrajne i radykalne, proponuję, żeby pojechali do miłujących pokój, demokrację i co tam jeszcze syryjskich wojowników umiarkowanej opozycji i tam zostali z dala od ekstremistów, od których przecież — jak wynika z przekazów medialnych — na polskiej ziemi aż się roi.
Podsumowanie
Stosowanie nieostrych i mocno relatywnych kryteriów podziału, odnoszących się do jakiegoś określonego wycinka rzeczywistości, a nie uniwersalnych norm, zasad czy pojęć, jest czymś, co z założenia kłóci się z ideą obiektywizmu, a wprowadza tylko zamęt i zaburza elementarny ład aksjologiczny. Trudno czasami oprzeć się wrażeniu, że o to, czyli o totalny chaos w słownictwie oceniającym i rozmycie kategorii moralnych, chodzi mediom, bo to ułatwia im oraz stojącym za nimi siłom osiąganie propagandowych celów i kształtowanie sądów i postaw odbiorców nie według prawdy i faktów, lecz językowej kreacji świata.
Tak czy inaczej, rzetelnych dziennikarzy już nie ma, są albo twardogłowi propagandyści, albo najemnicy, którzy dążąc do realizacji doraźnych celów swoich mocodawców, pogłębiają społeczne podziały, potęgują antagonizmy, a w ten sposób działają na niekorzyść państwa i społeczeństwa. I tak jak Platon z państwa idealnego postulował wypędzić artystów, tak ja proponuję zrobić to właśnie z niektórymi dziennikarzami — do Idlib marsz!
15 maj 2017 o 15:07
No niestety, ale w naszym społeczeństwie raczej nie znajdą się już rzetelni dziennikarze, wszystko jest albo wykupione, albo ma wyprane mózgi…