Lektura — czym rozumienie uczniowskie różni się od poprawnego?

Baza wiedzy, Język, Leksyka/semantyka, Zapożyczenia i wpływy obce   

Dziś o kolejnym słowie, które chociaż powszechnie znane, jest nie do końca rozumiane — wiele osób zbytnio zawęża jego zakres znaczeniowy, a już na pewno robią to powszechnie uczniowie, którzy z lekceważeniem podchodzą do niektórych omawianych na lekcjach tekstów, twierdząc, że nie warto się nimi zajmować, bo nie są lekturami. A mylą się, i to bardzo…

Przejrzyjmy się więc historii tego wyrazu, aby ustalić wszystkie jego znaczenia.

Pochodzenie i znaczenia wyrazu

Wyraz lektura pochodzi z języka łacińskiego. Dokładnie rzecz ujmując, jest to forma liczby pojedynczej rodzaju żeńskiego participium futuri passivi (imiesłów przyszły bierny) od czasownika lego, legere, znaczącego czytać lub forma liczby mnogiej rodzaju nijakiego tegoż imiesłowu. Tego typu imiesłowy nie istnieją w polszczyźnie, dlatego nie da się wyrazu lektura przetłumaczyć jednym słowem — znaczy on: ta, która ma być czytana lub te, które mają być czytane. I to jest pierwsze, podstawowe znaczenie: coś do przeczytania.

To prostą drogą poprowadziło do powstania następnego znaczenia: lista książek, które należy przeczytać, aczkolwiek częściej mówi się o liście lektur. Oczywiście, w tym momencie może pojawić się pytanie, czy związek wyrazowy lista lektur nie jest pleonazmem. To zależy, jeśli jednak uznamy, ze słowo lektura występuje tu we wcześniej podanym znaczeniu, czyli nie listy książek do przeczytania, tylko pojedynczej książki, to oczywiście błędu w takim związku nie ma.

Trzecie znaczenie wynikają z dwóch poprzednich: lektura to po prostu książka lub cokolwiek do czytania (kupiłem właśnie lekturę do pociągu) lub sama czynność czytania (oddał się lekturze ulubionego czasopisma).

Co jest lekturą w szkole?

Sytuacje, w których uczeń na zarzut, że nie przeczytał lektury, odpowiada ze szczerym zdziwieniem, że przecież to nie lektura, tylko wiersz z podręcznika, nie należą do rzadkości. Niestety, w umysłach uczniów — co gorsza, również tych bardziej światłych — lektura to jakaś książka lub przynajmniej większy tekst nieumieszczony w podręczniku, co prowadzi do paradoksów, bo jeśli powie się im, że lekturą są Treny Kochanowskiego, to przyjmą to jako coś oczywistego, ale pojedynczy tren już w ich pojęciu lekturą nie będzie, zwłaszcza gdy można go znaleźć w podręczniku. A przecież lektura to lista tekstów, które uczeń w danej klasie lub na danym etapie edukacji powinien przeczytać. I w tym ujęciu tak samo lekturami będą króciutka Bogurodzica (w dodatku jest to lektura obowiązkowa, chociaż uczniowie lekturą jej nie nazwą, bo to przecież wiersz i jest w podręczniku…) i czterotomowa powieść Chłopi (nieoznaczona jako obowiązkowa, lecz warto omówić przynajmniej pierwszy tom). Co więcej, z punktu widzenia kształcenia polonistycznego jeden niezbyt długi wiersz może być bardziej wartościową lekturą niż jakieś opasłe tomisko, które wielkim dziełem jest tylko ze względu na rozmiary (przy czym nie mówię tu ani o Bogurodzicy ani Chłopach).

Co gorsza, zaprezentowany sposób myślenia uczniów utrwalają sami nauczyciele, którzy zapoznając uczniów z listą lektur na dany rok szkolny, ograniczają się do informacji o tekstach spoza podręcznika, najczęściej mających postać książek… Mówię, bom smutny i sam pełen winy… No, może z tym smutkiem i poczuciem winy nie przesadzałbym, ale święty pod tym względem nie jestem.

Zostaw komentarz

Silnik: Wordpress - Theme autorstwa N.Design Studio. Spolszczenie: Adam Klimowski. Modyfikacja: Łukasz Rokicki.
RSS wpisów RSS komentarzy